Zamknij

Do dziś pilski OZPN wciąż najbardziej kojarzy się z Zyg

12:50, 02.12.2016 fp
Skomentuj

Mija 40 lat działalności Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Pile. Do dziś pilski OZPN wciąż najbardziej kojarzy się z Zygmuntem Świtałą, który prezesował mu przez blisko trzy dekady. A w ostatnich latach także z donosami do prokuratury.

Okres swego rządzenia Okręgowym Związkiem Piłki Nożnej w Pile Zygmunt Świtała może śmiało określić jako sielankę. Praktycznie w Związku nie było żadnej opozycji, szukającej nieprawidłowości tu, tam i gdzie tylko się da. Dla formalności co 4 lata organizowano zjazd, a jak o terminie zapomniano - to nawet po 7 latach.

Czasem w sukurs przychodziła natura: gdy stare biuro przy ulicy Kossaka w Pile zostało zalane wodą, nieoczekiwanie na „tonącą” podłogę wywróciła się szafa z dokumentacją. Raport ze zniszczenia był już tylko formalnością…

*

Zainteresowani powiadają, że Zygmunt Świtała mógłby sprawować funkcję prezesa OZPN do dzisiaj. Gdyby chciał. A ponoć bardzo chciał nadal. Dlaczego cztery lata temu nagle zrezygnował, tego nikt oficjalnie nie wie. Jedni się domyślają, innych przestało to w ogóle interesować. W każdym razie nadchodziło nowe...

Pewniakiem w wyborach w 2012 roku był sędzia Adam Luboński, który miał też za sobą próby działalności na innych sportowych frontach, m.in. jako współpracownik Grzegorza Peksy w latach jego świetności jako strongmana (złośliwi twierdzą, że nosił za „Nadnoteckim Dzikiem” ciężarki). Ale ambicje Lubońskiego sięgały znacznie wyżej. Prezesura OZPN wydawała się być na wyciągnięcie ręki. Scenariusz taki uwiarygadniały sygnały ze środowiska sędziowskiego, że fotel prezesa czeka już tylko na to, by zasiadł w nim Luboński.

Głosy były policzone, stanowiska rozdane, pozostała tylko formalność w postaci wyborów.

Niespodziewanie pojawiła się jednak konkurencja. Ówczesny przewodniczący Wydziału Sędziowskiego Tomasz Pelka miał równie ambitne plany. On również chciał być prezesem. Efekt był taki, że bliscy dotąd koledzy stanęli po przeciwnych stronach barykady. W prokuraturze pojawiły się donosy na Pelkę, w firmie Lubońskiego kontrola goniła kontrolę. Doszło do tego, że szefowi sędziów zarzucono nieprawidłowości w rozliczaniu delegacji - ten sprawy te szybko uregulował, jednak z chęci prezesowania został skutecznie wyleczony.

*

Tak czy inaczej - prezes Świtała odchodził. Wtedy na placu gry nieoczekiwanie pojawił się Mariusz Markowski. Dziennikarz sportowy Tygodnika Nowego okazał się czarnym koniem wyborów, wygrywając z Lubońskim stosunkiem głosów 44:35. W pewnych kręgach przyjęto ten wynik z niedowierzaniem. I, oczywiście, bez radości.

Mariusz Markowski do współpracy zaprosił m.in. swego konkurenta, co zapowiedział oficjalnie jeszcze podczas zjazdu wyborczego. Luboński wszedł do zarządu OZPN zaledwie jednym głosem. Niektórzy przestrzegali nowego prezesa, że to wyciągnięcie ręki do kontrkandydata odbije się mu kiedyś czkawką. Popularny Mario w taki obrót sprawy jednak nie wierzył.

*

Markowski rozpoczął prezesurę z dużym rozmachem: bezpłatne porady w poradni ortopedycznej, diagnozy, leczenie kontuzji zawodników, konsultacje szkoleniowe dla trenerów, czy ciekawe wyjazdy dla najmłodszych adeptów pilskiego piłkarstwa robiły wrażenie. I co istotne - nie pochłonęły z budżetu OZPN ani złotówki.

Ale zaradność nowego prezesa kłuła niektórych w oczy. I to kłuła bardzo. Po 3,5 rocznej działalności Markowskiego, wróciły stare metody. Najpierw z funkcji wiceprezesa pozbyto się Jacka Soforka. Znów specjalnością stały się donosy. Tym razem chodziło o kilka zespołów, które starały się o grę w wyższej klasie rozgrywkowej. Były ku temu możliwości, sęk jednak w tym, że żadnych wiążących decyzji w Pile nie podejmowano, bo zgodę na zmiany w regulaminie zatwierdzał WZPN w Poznaniu.

Ale „rozliczeniowa” machina już poszła w ruch. Nadzwyczajny Zjazd znikomą - jak na skalę pomówień - ilością głosów odwołał Mariusza Markowskiego z funkcji prezesa.

*

Nowa miotła robiła swoje. Z funkcją koordynatora pożegnał się wieloletni trener Mariusz Ziatyk. Podziękowano mu za pracę podczas finału Pucharu Polski na szczeblu okręgu pilskiego, w którym „Iskra” Szydłowo zmierzyła się z „Wełną” Skoki. Podczas meczu podchodzili do niego członkowie zarządu, zwalając jeden na drugiego winę za tę decyzję.

Notabene: w tamtym meczu Puchar Polski miał się należeć Iskrze Szydłowo, gdzie Adam Luboński był trenerem bramkarzy. - A gdzie w ogóle te Skoki leżą? - dopytywał o przeciwnika szydłowian jeden z prominentnych działaczy OZPN.

Skoki sprawiły jednak psikusa i to one zgarnęły puchar.

Dziś w OZPN nie ma już wielu osób, m.in. księgowej Jolanty Makarskiej, która jeszcze za czasów prezesa Świtały wyprowadziła na prostą całą związkową księgowość. Niezwykle skrupulatna w swej pracy księgowa musiała jeszcze zmierzyć się z audytem, który de facto miał znaleźć „coś” na poprzedniego prezesa. Audyt kosztował ponad 5 tysięcy złotych, a na Markowskiego niczego nie znaleziono. Co więcej: okazało się, że księgowość była prowadzona na czwórkę z plusem - tak to przynajmniej ocenił przewodniczący komisji rewizyjnej.

- To my nic nadal nie wiemy - wykrztusił z siebie po odczytaniu audytu wiceszef OZPN. Był wyraźnie zawiedziony.

*

Pilskiemu OPZN mija właśnie 40 lat... Bywało w tym czasie różnie - i dobrze, i średnio, i gorzej, i bardzo źle. Szczególnie dobrze było w okresie wronieckiej Amiki, kiedy w Związku żyło się bezpiecznie i dostanie. Ale bywało i tak, że prezes musiał wziąć kredyt, aby pracownicy biura otrzymali wynagrodzenie.

Przede wszystkim jednak mijające 40-lecie przyniosło kibicom wiele autentycznych, piłkarskich emocji. Szkoda tylko, że ostatnio przyniosło także sporo gry nie fair...

(fp)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%