Zamknij

Mam pasję, z której mogę się utrzymać

11:27, 20.06.2017 fp
Skomentuj

Wywiad z Remigiuszem Mrozem, autorem powieści kryminalnych.

O Twoich książkach mówią wszyscy, co chwilę premiera nowego tytułu, jesteś więc praktycznie wszędzie. Jak znajdujesz czas na pisanie?
- W całkiem prosty sposób – głównie skupiam się właśnie na pisaniu. Wszystkie inne obowiązki związane z promocją, wywiadami, pojawianiem się w mediach traktuję jako działalność poboczną… a czasem może nawet uboczną. Ograniczam więc pojawianie się w telewizji do niezbędnego minimum, nie decyduję się na udział w programach rozrywkowych - choć niektóre propozycje, szczególnie te egzotyczne, są kuszące! Ostatecznie jednak wybór nie jest trudny i sprowadza się do prostego wniosku: w starciu pisania z czymkolwiek innym, zawsze zwycięża pisanie.

Właśnie ukazała się "Inwigilacja", czyli kolejny, piąty już tom z ostrą i skuteczną prawniczką Joanną Chyłką i jej młodym podopiecznym Kordianem Oryńskim, zwanym też „Zordonem”. Spodziewałeś się, że Twój prawniczy thriller osiągnie taki sukces, gdy pisałeś pierwszy tom?
- Absolutnie nie - i to nie tylko ja. Właściwie wszyscy wydawcy powtarzali jak mantrę, że w Polsce thriller prawniczy napisany przez rodzimego autora absolutnie się nie sprzeda i nie ma racji bytu na rynku. Podkreślali, że książka jest ciekawa, świetnie się czyta, ale nikt nie zdecyduje się na jej wydanie. W pewnym momencie sam przyjąłem to niemal za pewnik i wszystko zmieniło się dopiero, kiedy zacząłem rozmawiać z moim obecnym wydawcą, Czwartą Stroną.

Podczas pierwszego spotkania w Poznaniu usiedliśmy w sali konferencyjnej i byliśmy pewni co do jednego - że chcemy razem wydać którąś z moich książek. Zaczęliśmy głowić się nad tym, który to powinien być tytuł, bo miałem już wówczas kilka w szufladzie. Do "Kasacji" podchodziłem jak pies do jeża, ale ekipa z wydawnictwa, na czele z redaktorem naczelnym, miała podejście zgoła inne. Stwierdzili, że to jest to, a ja zaufałem ich intuicji. Na tyle, że namówili mnie w końcu nawet na drugi tom… którego absolutnie nie planowałem pisać.

Jakie to uczucie być z każdą książką na szczycie list bestsellerów?
- Niesamowite! I właściwie na tym mógłbym poprzestać, bo słowo to oddaje wszystko, co trzeba. Niesamowity jest fakt, że każda kolejna książka sprzedaje się w jeszcze większym nakładzie od poprzedniej. Niesamowite jest to, że coś, co kiedyś robiłem wyłącznie z pasji, teraz sprawia, że mogę się utrzymać - i że na dobrą sprawę mógłbym dziś przejść na emeryturę i nie martwić się ani o ZUS, ani o likwidowane OFE. I w końcu niesamowite jest to, że tyle osób naprawdę decyduje się na to, byśmy wspólnie stworzyli swój książkowy świat w moich powieściach. Trudno objąć to rozumem siedząc przed laptopem i stukając w klawiaturę - uwidacznia się to dopiero podczas targów książki czy właśnie dzięki listom bestsellerów.

Twoje książki często poruszają ważne społeczne tematy, o których dyskutuje cała Polska. Ostatnio wykorzystałeś zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego, umieszczając go w centralnym punkcie fabuły. Teraz poruszasz kwestie islamu, terroryzmu i inwigilacji. Musisz być dobrym obserwatorem, skoro tak trafnie odczytujesz napięcia w naszym społeczeństwie…
- Mam nadzieję, że w pewnym stopniu udaje mi się dokonać wiwisekcji naszego społeczeństwa. Nie jest to moim głównym celem, kiedy piszę książkę, ale każdy pisarz funkcjonuje w pewnym społeczno-politycznym otoczeniu - siłą rzeczy jego elementy przenikają do powieści tak samo, jak elementy popkulturowe. Czasem zdarza się, że fikcja wyprzedzi rzeczywistość - jak było choćby w przypadku "Immunitetu", czyli poprzedniego tomu z Joanną Chyłką. Pisać tę książkę zacząłem, kiedy kryzys wokół Trybunału dopiero nieśmiało rysował się na horyzoncie. Dzień lub dwa po tym, jak się ukazała, pojawiły się w mediach doniesienia o pomyśle uchylenia immunitetu jednemu z sędziów…

Nie boisz się, że przyjdzie taki moment, kiedy skończą Ci się pomysły? Albo że nie będą już dla Ciebie wystarczająco inspirujące?
- Nie boję się, że się skończą, bo świat jest inspirującym miejscem. Nie trzeba wiele, żeby jakaś idea zakwitła w podświadomości, a potem puściła pędy, przedostając się do wyobraźni. Ale rzeczywiście może być tak, że w pewnym momencie uznam, że żaden pomysł nie jest wystarczająco dobry, by powstała z niego powieść. Literacka "wybredność" każdego pisarza rośnie z każdą kolejną książką, ale to dobrze – znaczy bowiem, że nie chce stać w miejscu i będzie starał się rozwijać.

Rozumiem, że w związku z tak olbrzymią popularnością książek, ulubiony duet prawników jeszcze długo nie da o sobie zapomnieć?
- Jako że nie dają mi spokoju i co jakiś czas domagają się, żeby kontynuować ich historię, odpowiedź może być tylko jedna - z pewnością nie. I choć nie planowałem niczego dalej po "Kasacji", teraz wiem, że chcę stworzyć długi cykl, który pod względem liczby tomów nie będzie ustępował seriom z Harrym Hole Jo Nesbø czy z Jackiem Reacherem Lee Childa.

Dziękujemy za rozmowę.

(fp)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%