- Heniu był od kilkunastu lat na każdym naszym spotkaniu klasowym. Oprócz ostatniego - wspomina kolegę Roman Więcław.
Kiedy uczennice i uczniowie Szkoły Podstawowej w Białośliwiu z rocznika 1948 spotkali się w połowie czerwca, Henryk Kozłowski był już ciężko chory. Do Romana Więcława, który jest dobrym duchem wszystkich spotkań, napisał kartkę: "Życzę wam, Kochani, udanego spotkania, cudownego nastroju, miłych rozmów i długich wspomnień. Nie mogę tym razem być z wami i jest mi przykro z tego powodu. Wypijcie, proszę, za moje zdrowie".
W odpowiedzi wysłali mu kartkę z podpisami wszystkich uczestników spotkania.
- Jego żona powiedziała, że jak ją zobaczył, to aż poderwał się z łóżka - mówi Roman Więcław. - Dzwoniłem do niego dzień przed śmiercią. Raz, drugi, wreszcie odebrała żona Henia. Później powiedziała, że już nawet telefon ciężko mu było utrzymać…
Klasa 1a, rok szkolny1955/1956 - Henryk Kozłowski w środku górnego rzędu
Podpułkownik Henryk Kozłowski zmarł trzy tygodnie po spotkaniu swoich rówieśników z podstawówki. W październiku skończyłby 70 lat.
21 sierpnia w jego intencji odprawiono mszę świętą w kościele w Białośliwiu. Po niej jego koleżanki i koledzy z rocznika 1948 zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie.
Niestety, Henrykowi go już nie wyślą…
Cały artykuł ukaże się we wrześniowym numerze naszego miesięcznika.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz