Zamknij

Ja - młoda, ambitna dziewczyna, ta umalowana, pozująca

08:17, 18.02.2017 Julia Łuczak
Skomentuj

W dorosłość nie weszłam, ale właśnie się wczołgałam, wyniszczona przez chorobę, zmęczona i zaszczuta przez nowotwór. Miał być ślub, matura, wakacje i te wszystkie rzeczy, które chce się robić, kiedy ma się 20 lat. Potem chwila niepewności, zabieg w szpitalu i łzy w oczach mojej mamy. Ona nie płacze, kiedy nie potrzeba. Wtedy nie dała rady. Tuliłyśmy się do siebie na obdrapanym szpitalnym łóżku. Ona szlochała, jakby coś tracąc, a ja nic z tego wszystkiego nie rozumiałam. Miałam w uszach ciszę, patrzyłam, ale nic nie widziałam.
 
To trwało bardzo długo, a czasami myślę, że trwa nadal, od trzech lat. Mam raka, teraz już to wiem, ale nie akceptuję, nie umiem się z tym pogodzić i może to dziecinne takie niepogodzenie, ale kiedy wykryto u mnie nowotwór byłam jeszcze dzieckiem, marzyłam o dorosłości, o 18. urodzinach. W tę dorosłość weszliśmy razem - ja i rak, i od 3 lat próbujemy się nawzajem siebie pozbyć. Teraz on wygrywa, bo jest silniejszy niż ja, niczego się nie boi, nie ma nic do stracenia poza swoim parszywym istnieniem. Ja mogę przegrać wszystko, koszmarnie się boję i tak bardzo mi zależy.


 
Najpierw był guz, właściwie mały guzek na prawym udzie. Stamtąd zaczął atakować, najpierw powoli, jakby się przygotowywał, jakby opracowywał plan zawładnięcia całym moim życiem. Taki mały guzek to przecież kosmetyczna sprawa, jeśli się nie wchłonie, kiedyś go wytnę, ale to kiedyś. Wtedy miałam co robić z czasem. Chciałam żyć, podróżować i cieszyć ze wszystkiego. Znacie ten stan, kiedy budzicie się z uśmiechem? Teraz myślę, że może to była rekompensata, bo od trzech lat budzę się z płaczem i z płaczem zasypiam. Z guzka zrobił się guz, najpierw taki jak winogrono, potem już wielkości jajka, było go widać już przez spodnie. To nie było normalne, ale od czego mamy internet? Szukałam, sprawdzałam, czytałam, a im dłużej, tym robiło się straszniej, niebezpieczniej.
 
Pojechałam z mamą do szpitala. Lekarz patrzył i milczał, a ja byłam przerażona. Chciałam, żeby powiedział, że będzie bolało, ale za tydzień nie będę o tym pamiętała. Tak jak mówi dentysta. Wynik badań były straszne - mięsak tkanek miękkich! Żyłam od kilku miesięcy z rakiem, ze straszną chorobą, która przecież jest wyrokiem. Pojechałam wyciąć paskudztwo, które urosło mi na nodze, a chwilę później leżałam na łóżku, wpatrując się w jarzeniówkę, a pielęgniarka zakładała mi wenflon, ustawiała stojak z kroplówką.


 
Dostałam pierwszą chemię. Ja - młoda, ambitna dziewczyna, ta umalowana, pozująca do zdjęć, teraz w obcym łóżku, w obcej pościeli, patrzyłam, jak kropla po kropli w moje żyły spływała ciecz, która miała mnie uzdrowić. Nie wiem, czy w to wierzyłam, ale wydaje mi się, że bałam się wierzyć, mieć nadzieję. Wydawało mi się, że gdy będę cichutko, ten rak o mnie zapomni, wymknę mu się niepostrzeżenie i ucieknę, kiedy nadarzy się moment. Chciałam pamiętać swoją osiemnastkę, a pamiętam jedynie pierwszą chemię w poznańskim szpitalu. 18. urodziny też spędziłam podpięta pod kroplówkę. Takich rzeczy się nie zapomina, tylko te dobre wspomnienia ulatują z pamięci, a ja dobrych chwil już nie pamiętam.
 
 Z chemii zabrałam mojego raka pod lampę, bo radioterapia miała być właśnie na dobicie i była, tylko że dla mnie, nie dla niego. Wypadły mi włosy, płakałam, wypadły brwi i połamały się paznokcie, wymiotowałam, nie mogąc jeść ani spać. On to przeżył, lekarze nie trafili…


 
Potem były kolejne chemie i kolejne rozczarowania. Teraz brakuje już palców, by zliczyć, bo cykli było już 11, a każdy kolejny gorszy, trudniejszy do wytrzymania. Potem chwila oddechu, ale kiedy ja odpoczywałam, on też nabierał sił. Zbierałam te strzępy swojego życia, niezgrabnie je układałam, wróciłam do nauki, takiej w domu, ale pozwalała zapomnieć, nie myśleć o tym, co się dzieje. Przestałam się bać, może dlatego, że zdałam sobie sprawę, jak mało mam tutaj do gadania.
 
W 2016 roku on znów się odezwał. Dlaczego? Tak o siebie dbałam, czytałam, co tylko znalazłam - o odżywianiu, o witaminach i suplementach. On znów z tego mojego starania zakpił, znów pokazał, kto tu rządzi. W styczniu tomografia płuc wykazała przerzuty, małe szybko rosnące guzki. Wiecie, co to oznacza, prawda? Przegrałam bardzo ważną bitwę, która mogła przesądzić o całej wojnie. Na chemię już nie reagowałam, więc trzeba było ciąć. Na stół operacyjny trafiłam w sierpniu, w ostatniej chwili. Podczas operacji usunięto całe lewe płuco, bo nowotwór je po prostu zjadł, a marginesy, z którymi usuwa się mięsaka, są bardzo duże. Przeżyłam, ale nie wyzdrowiałam. To jedyne płuco, które mi zostało, też jest usiane guzami, operować już mnie nie chcą, na leczenie nie mają pomysłu. Wróciłam do domu…
 
3 lata na marne, bo umieram, kiedy zasypiam i kiedy się budzę, nowotwór szaleje w moim ciele, kiedy rozmawiam przez telefon i kiedy próbuję zachować spokój w towarzystwie mojego chłopaka. Rysiek snuje plany, kiedy będzie już po wszystkim, kiedy będę zdrowa, jak wyjedziemy na wakacje, założymy rodzinę. Ja się tych planów boję, boję się żyć, bo nie wiem, ile tego życia jeszcze mi zostało. Boję się też mieć nadzieję, bo wiem, jak boli, kiedy ci ją odbierają.


 
Mama każe mi mieć nadzieję, mówi, że muszę żyć, że jeszcze jestem taka młoda. Ja to wiem, ale jak mam to zrobić? Mam 20 lat i ostatnią szansę, aby przeżyć. Muszę zebrać ogromną kwotę pieniędzy i jechać na leczenie protonowe do Monachium. Brzmi to jak ponury żart, bo sama nie mam siły już wstać, założyć butów. Mama powiedziała, że mi pomoże, że razem nam się uda…

***

Jedyną szansą dla Julii Łuczak jest terapia protonowa w Monachium.  Kosztuje ok. 140 tys. zł, na razie Julia zebrała nieco ponad 8 tys. zł.

TUTAJ można wesprzeć Julię przelewem internetowym.

Przelew tradycyjny: Fundacja Siepomaga, ul. 27 Grudnia 9A/14, 61-737 Poznań, Nr konta: 65 1060 0076 0000 3380 0013 1425, Tytuł: 5740 Julia Luczak darowizna

(Julia Łuczak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%