- Dzisiaj ok. godziny 7. byliśmy świadkami potrącenia psa na alei Powstańców Wielkopolskich w Pile - informują czytelnicy.
- Panie które zainteresowały się pieskiem wezwały Straż Miejską, która w ogóle nie pojawiła się na miejscu zdarzenia. Po upływie godziny przyjechał samochód ze schroniska w Leszkowie. W klatce do transportu zwierząt była sarenka ze złamanym nóżkami, obok klatki leżał martwy pies. Dla potrąconego psa zostało niewiele miejsca. Czy tak powinien wyglądać transport rannych zwierząt? - pytają czytelnicy.
Marcin10:34, 10.11.2018
3 1
Okolo 6:50 osobiście zgłosiłem incydent z sarenka.... Wracając ul. Koszalinska około godziny 7:10 widziałem interwencję straży miejskiej na moje zgłoszenie. Widać wszystkie potrącenia zdarzyły się w zbliżonym czasie. Mgła zrobiła swoje.... A reakcja na zgłoszenie była natychmiastowa :) 10:34, 10.11.2018
Zdrowy rozsądek.18:31, 10.11.2018
3 2
Po zwierzęta jeździ schronisko dla zwierząt a nie straż miejska. Co jest lepsze natychmiastowa reakcja na zgłoszenie czy przyjazd po 3 , 4 godzinach. Schronisko ma tylko jeden samochód. To nie jest straż pożarna czy pogotowie ratunkowe. 18:31, 10.11.2018
U19:27, 12.11.2018
1 0
To co oni robią? Co sekundę wezwania? 19:27, 12.11.2018
Ruda gruba Paulina12:22, 13.11.2018
1 0
Tych sadystów powinno się pozamykać a schronisko jak najszybciej powinno zmienić właściciela! 12:22, 13.11.2018