Pedofilia pod zawodową tajemnicą

Dwa lata temu wyszła na jaw sprawa chodzieskiego wikariusza, który miał przez długie lata molestować ministranta. Ten, jako już dorosły mężczyzna, twierdził, że kapłan - wykorzystując jego trudną sytuację rodzinną - uzależnił go od siebie finansowo i emocjonalnie, a potem także rozpił doprowadzając do alkoholizmu.

Z Chodzieży ksiądz trafił jeszcze do kilku parafii, aż wreszcie z ostatniej z nich na początku 2016 roku został odwołany. Parafianom zakomunikowano, że powodem były jego kłopoty ze zdrowiem. Duchowny wrócił do rodzinnej miejscowości, dalej nosił sutannę, a nawet chodził po kolędzie. Dopiero gdy poznańska kuria przekazała do Watykanu materiały z wewnętrznego dochodzenia, został wydalony ze stanu kapłańskiego. Były ksiądz nigdy jednak nie usłyszał zarzutów prokuratorskich - pierwsze postępowanie w sprawie wykorzystania seksualnego zostało umorzone z argumentacją, że duchowny nie stosował wobec ministranta przemocy.

Teraz toczy się nowe śledztwo, które dotyczy molestowania przez wikariusza osoby przed ukończeniem 15. roku życia, doprowadzenia jej do obcowania płciowego przez podstęp lub groźbę oraz obcowania płciowego poprzez wykorzystanie stosunku zależności. Prokuratura chciałaby wykorzystać w śledztwie materiały z postępowania kanonicznego, jednak kuria odmawia ich udostępnienia, zasłaniając się… tajemnicą zawodową. Mimo prokuratorskiego zwolnienia poznańskich hierarchów z zachowania tajemnicy, ci nie dość, że przez pół roku nie przekazali śledczym żadnych informacji, to jeszcze złożyli zażalenie na decyzję prokuratora.

Po premierze filmu "Tylko nie mów nikomu" abp Gądecki, metropolita poznański, zapewniał, że na przestępstwa pedofilii nie może być miejsca w Kościele i że teraz - po filmie braci Sekielskich - będą one jeszcze surowiej potępiane.

No i właśnie mamy praktyczny przykład tej deklaracji.