Zamknij

Samotna kolacja na dwa głosy

08:32, 10.02.2017 msz
Skomentuj

Ze Sławkiem Wierzcholskim o jego nowej solowej płycie, nagranej w duecie z Krystyna Prońko, rozmawia Mariusz Szalbierz

Skąd wziął się zamysł Twojej wspólnej płyty z Krystyną Prońko?
 - To pomysł mój i Roberta Obcowskiego, ale chcę tu podkreślić szczególną rolę Roberta. Kolegujemy się od lat, Robert jest kompozytorem, aranżerem, jazzmanem, gra na instrumentach klawiszowych. To właśnie on wpadł na pomysł, żeby to była płyta duetu i podsunął myśl, by moją wokalną partnerką była Krystyna Prońko. I choć z Krystyną znamy się od dawna – przed laty byliśmy wykładowcami na warsztatach bluesowych w Bolesławcu – to przyznam, że byłem tą propozycją wręcz skrępowany. W końcu Krystyna Prońko to ikona polskiej muzyki, wokalistka par excellence, a mój śpiew to tylko takie sobie nucenie [śmiech]. Ale Robert zadzwonił, a Krystyna bez problemu zgodziła się. Było to dla mnie bardzo przyjemne zaskoczenie, że ten pomysł podjęła.

Nasz duet jest więc zasługą Roberta. On sam pozostaje na płycie nieco w cieniu, gra na organach i fortepianie, ale przede wszystkim jest kompozytorem prawie wszystkich utworów – na trzynaście kompozycji tylko jedna jest mojego autorstwa.

Płyta nosi tytuł „Samotna kolacja”. Czy za tym tytułem skrywa się jakaś osobista refleksja?
- To zarazem tytuł jednego z utworów. Napisałem go u siebie na wsi. I chociaż nie czuję się tam samotnie, to postanowiłem napisać właśnie o kimś, kto jest bardzo samotny. Trochę jak Tom Hanks, który w filmie „Cast Away - poza światem” w wyniku katastrofy samolotu trafia na bezludną wyspę gdzieś na wodach Pacyfiku; jest takim współczesnym Robinsonem, który z tęsknoty za drugim człowiekiem maluje na piłce twarz i rozmawia z nią jak z przyjacielem. Mnie przyszedł do głowy ktoś taki, kto ma kota i gdy ten kot wieczorem musi wyjść, by pochodzić swoimi drogami, to jego pan zasiada sam do kolacji. To, oczywiście, jest przedstawione trochę żartobliwe, choć kot jest jak najbardziej prawdziwy, bo to mój poczciwy Fifun.

Do „Samotnej kolacji” zaprosiliście grono znakomitych muzyków. Czy jakieś kryteria decydowały o ich uczestnictwie w nagraniach?
- Nie gram tu wiele na harmonijce, gdyż chciałem, żeby to była płyta gitarowa. Jest więc aż trzech gitarzystów. Z Jurkiem Styczyńskim i zespołem Dżem jeszcze w ubiegłym stuleciu nagraliśmy album „Ciśnienie”, potem Jurek pojawiał się gościnnie w nagraniach, a nawet na koncertach Nocnej Zmiany Bluesa. Z Ryśkiem Sygitowiczem również znam się od dawna, bardzo się lubimy. Ze środowiska bluesowego wywodzi się gitarzysta Marek Tymkoff. Basista i kontrabasista Paweł Pańta i perkusista Paweł Dobrowolski to świetna sekcja rytmiczna, pamiętam jak wspaniale zagrali w warszawskim Teatrze „Rampa” na koncercie jubileuszowym z okazji 70-lecia Stowarzyszenia ZAKR, właśnie jako członkowie zespołu Roberta Obcowskiego. Robert znał też perkusistę Darka Polubca, który tutaj gra na instrumentach perkusyjnych. A zatem mieli to być muzycy z kręgu tych najlepszych, a jednocześnie ludzie, z którymi pozostajemy w sympatycznych, koleżeńskich relacjach.

Reprezentujecie z Krystyną Prońko odmienne stylistyki. W jaki sposób znaleźliście płaszczyznę muzycznego porozumienia?
 - Zależało mi na stworzeniu odpowiedniego klimatu. I uważam, że udało nam się zrealizować pomysł takiej klimatycznej, bardzo refleksyjnej płyty.

Cały wywiad ukaże się w lutowym numerze naszego miesięcznika.

(msz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%