W pierwszej połowie sierpnia kilka dni pod rząd było burzowych, z deszczem. Potem nadeszła ta straszna noc z wichurami, że nawet strach było wyglądać za okno.
Ostatnie dni wakacji znów były ładne. Pierwszego słonecznego przedpołudnia dzieci chciały pobawić się na podwórzu. Marek, Baśka i Monika…
- Zawołałam: załóżcie kalosze, bo mokro. Czy mogło mi przyjść do głowy, że później te kalosze zdejmą? - pyta sama siebie Wanda.
To pytanie wciąż do niej powraca. Jest jak wyrzut sumienia. Może wtedy, zamiast zabrać się za obiad, powinna raz po raz do nich zajrzeć, sprawdzić, co robią? Ale przecież miały ten swój zaułek - od strony ogrodu, między szopką, stodołą a płotem – znosiły tam zabawki, bawiły się w dom, w sklep, w szkołę - i nigdy nic się nie stało.
Teraz, po trzech miesiącach, Wanda ledwie poznaje siebie w lustrze: trzydzieści pięć lat, a wygląda na dwadzieścia więcej. Poszarzała, posiwiała, często płacze...
Cały artykuł w naszej gazecie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz