Posłanka antyfrancuska

Joanna Lichocka, kiedyś dziennikarka a dzisiaj posłanka Prawa i Sprawiedliwości, zakomunikowała, że przestaje kupować francuskie sery.

Przyczyną bojkotu Lichockiej tego co francuskie jest sposób, w jaki prezydent Francji wypowiedział się o Polsce. Emmanuel Macron śmiał bowiem powiedzieć, że "Europa jest regionem stworzonym w oparciu o wartości, relacje oparte na demokracji i swobodach obywatelskich, z którymi Polska obecnie weszła w spór". Jakby jeszcze tego było mało dodał, że Polacy "zasługują na coś lepszego" niż odmowa poszukiwania kompromisu przez rząd Beaty Szydło.

Adresatów bojkotu Lichockiej powinno być zdecydowanie więcej. Nie szukając daleko, posłanka powinna wpisać na swoją czarną listę m.in. biskupa Tadeusza Pieronka, który powiedział o PiS, że "mamy obraz partii, którą nazwałbym Bezprawiem i Niesprawiedliwością, a nie Prawem i Sprawiedliwością", o PiS-owskiej władzy, że "to jest rodzaj diabła, który na mszę dzwoni", a o prezesie Kaczyńskim, że "zachowuje się jak człowiek po narkotykach".

Bez mrugnięcia okiem zbojkotować też powinna Lichocka ks. Bonieckiego, który w pierwszym wywiadzie po 6-letnim okresie przymusowego milczenia, powiedział, że "jesteśmy na tyle głupi, że wchłaniamy takie rozmaite typy propagandy i prania mózgu".

Protest Lichockiej francuską giełdą na pewno nie zachwieje, poglądów księży Pieronka i Bonieckiego nie zmieni, ale na pewno spotka się z pełną aprobatą Jarosława Kaczyńskiego.

Na totalne lizusostwo prezes zawsze patrzy przychylnym okiem.