Soczysta? motyla noga?

Do Sądu Rejonowego w Słubicach trafił wniosek o ukaranie Jerzego Owsiaka za wypowiedzenie wulgarnych słów podczas koncertu wieńczącego tegoroczną edycję Przystanku Woodstock. Pod zawiadomieniem podpisał się komendant gorzowskiej policji. Wniosek dotyczy przemówienia, które szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wygłosił na zakończenie festiwalu w Kostrzynie nad Odrą.

Kto choć raz był na koncercie rockowym - i z pewnością nie tylko rockowym - doskonale wie, że artystom zdarza się rzucić "mięsem" i niespecjalnie komuś to przeszkadza. "Ubarwianie"' języka polskiego niecenzuralnymi słowami nie dotyczy przecież tylko i wyłącznie muzyków. Kto z nas nie przeklnie szpetnie pod nosem, gdy uderzy się małym palcem o szafkę? Czy używalibyśmy zwrotów wyjętych wprost z polskiej poezji, kiedy Lewandowski strzelałby zwycięską bramkę dla naszej reprezentacji w 90. minucie? Czy warknęlibyśmy "motyla noga"', kiedy sprzed nosa zwiałby nam ostatni nocny pociąg?

Jeśli na te wszystkie pytania odpowiedź brzmi tak, to znaczy, że straciliśmy coś z naszej swojskości i polskiej przaśności na rzecz sztucznej poprawności. Najwidoczniej jednak na Woodstocku znalazł się gentleman lub lady, których arystokratyczne uszy ucierpiały z powodu słów Owsiaka. A przecież dotyczyły one również polityków, co akurat powinno zostać szefowi WOŚP wybaczone.

Niech pierwszy rzuci kamień ten, kto oglądając wybrańców narodu nie rzuci soczystą k...!