Jak ustalono, 52-latek kierujący Toyotą z niewyjaśnionych przyczyn zjechał na przeciwny pas ruchu, uderzył w samochód ciężarowy marki DAF z naczepą, a następnie w jadącego za nim osobowego VW. Ciężarówka w wyniku uderzenia zjechała na przeciwległy pas jezdni i zderzyła się czołowo z prawidłowo jadącą Skodą Octavią, która wcześniej jechała za Toyotą.
W wyniku wypadku 47-letni kierowca Skody oraz dwójka pasażerów - rodzeństwo w wieku 14 i 17 lat - ponieśli śmierć na miejscu. Trzecia pasażerka, 44-letnia kobieta, w stanie krytycznym została przetransportowana helikopterem do szpitala. Nazajutrz nad ranem również zmarła.
Prokuratura nie miała wątpliwości co do winy kierowcy toyoty. Ważny dowód stanowiło nagranie z kamerki zamontowanej w ciężarówce, które jednoznacznie wskazywało na to, że to kierowca toyoty spowodował katastrofę.
Sąd odrzucił wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie mężczyzny argumentując, że nie ma wystarczających przesłanek, aby zastosować taki środek zapobiegawczy. Uznał ponadto, że nie jest konieczny dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju czy poręczenie majątkowe.
Tomasz L., mieszkaniec Złocieńca, nadal nie przyznaje się do winy. Sugeruje, że mógł stracić przytomność tuż przed kolizją - twierdzi, że nie pamięta momentu samego zdarzenia.
Prokuratorzy w kontekście faktu, że mężczyzna cierpi na cukrzycę, zwrócili się do biegłych sądowych z zakresu medycyny o wydanie opinii na temat stanu zdrowia podejrzanego i czy spadek poziomu cukru we krwi mógł mieć wpływ na utratę przytomności i w konsekwencji na spowodowanie wypadku. Być może - i taką możliwość brali pod uwagę śledczy - sięgał wówczas po batonik.
Tomasz L. ma postawiony zarzut z art. 177.2 kodeksu karnego, czyli doprowadzenia do wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Za taki czyn grozi kara od pół roku do 8 lat pozbawienia wolności.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz