Zamknij

Dąbrowski z ulicy Dąbrowskiego

08:45, 07.04.2020 Mariusz Szalbierz Aktualizacja: 12:56, 11.10.2020
fot. Starostwo Powiatowe w Pile fot. Starostwo Powiatowe w Pile

6 lutego 1991 roku, osiem dni przed swoimi 41. urodzinami, Tadeusz Dąbrowski zostaje wybrany na nowego wójta gminy Białośliwie (jego poprzednik jest na stanowisku ledwie pół roku). Ma za sobą studia na Akademii Rolniczej w Warszawie, podyplomowe studium prawa pracy na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz 17 lat pracy zawodowej w Państwowym Ośrodku Hodowli Zarodowej w Dobrzyniewie - od stażysty, przez kierownika gospodarstw w Mrozowie, Ferdynandowie i Dębnie, do zastępcy dyrektora Stadniny Koni Dobrzyniewo.

29 lutego 1992 roku - po podziale gminy Białośliwie - zostaje wójtem nowej gminy Miasteczko Krajeńskie, z której pochodzi.

To moment, w którym spełniają się częściowo dążenia miejscowych aktywistów, walczących o podmiotowość swojej "małej ojczyzny". Miasteczko Krajeńskie przez sześć wieków było miastem. Z dniem 1 stycznia 1973 roku zostało zdegradowane do rangi wsi, na dodatek włączonej w struktury sąsiedniej wiejskiej gminy Białośliwie. "Poszliśmy spać jako mieszczanie, obudziliśmy się jako włościanie" - tak określiła narzucone odgórnie nowe realia jedna z mieszkanek byłego miasta. Tlące się przez dwie dekady marzenie o powrocie do miejskości skutecznie blokowało m.in. ówczesne kryterium ludnościowe - aby miejscowość mogła otrzymać prawa miejskie, musiało w niej być zameldowanych ponad 2000 osób, tymczasem ludność Miasteczka zatrzymała się na poziomie około 1200 mieszkańców.

Zgoda Urzędu Rady Ministrów na utworzenie z części gminy Białośliwie osobnej jednostki samorządowej to dla mieszkańców rodzaj niepełnej rekompensaty za pragnienie samodzielności.

*

Nowa gmina rozpoczyna działalność 2 stycznia 1992 roku. Nie ma jednak swoich organów, więc do czasu ich powołania Tadeusz Dąbrowski administruje nią jako białośliwski wójt. Wszystko trzeba organizować od podstaw. Dawny budynek Gminnej Rady Narodowej - nomen omen stojący przy ulicy Dąbrowskiego - adaptowany jest na siedzibę gminy, należy znaleźć mieszkania dla lokatorów, przenieść gdzieś bibliotekę, opracować regulamin urzędu.

23 lutego 1992 roku odbywają się pierwsze historyczne wybory do Rady Gminy Miasteczko Krajeńskie. Sześć dni później Tadeusz Dąbrowski zostaje wójtem. W Białośliwiu, gdzie inauguracyjna sesja odbywa się dzień później, wójta nie udaje się wybrać, więc formalnie jeszcze przez miesiąc Dąbrowski jest włodarzem "na dwóch gminach".

16 marca otwiera swoje podwoje Urząd Gminy w Miasteczku Krajeńskim. Z tej okazji rozegrany zostaje mecz piłki nożnej Urzędnicy - Reszta Świata. Urzędnicy przegrywają 0:3.

- Najpierw ruszyliśmy z "akcją woda". W krótkim czasie wszystkie miejscowości, prócz pojedynczych, oddalonych zabudowań, zostały podłączone do sieci wodociągowej - wspomina Tadeusz Dąbrowski. - Pamiętam, jak jeden z byłych mieszkańców Wolska spytał, czy opłaca się tak daleko ciągnąć wodociąg. Przyznałem, że od strony ekonomicznej jest to kosztowne przedsięwzięcie, ale jeśli tego nie zrobimy, to ta miejscowość wymrze. Na Wolsku Górnym woda była trudno dostępna, z kolei na Dolnym miała kolor mętnej herbaty. Ten człowiek miał wciąż w pamięci noszenie wody ze studni. I wtedy wyznał, że gdyby wiedział, że w Wolsku będzie kiedyś wodociąg, to by się stamtąd nigdy nie wyprowadził.  

Przed wojną to była najbogatsza wieś w gminie, jedyna nie wchodząca w skład majątku. Wolni chłopi żyli tam od zawsze. Po wojnie przybyło dużo ludności napływowej, przysiedli jak ptak na gałęzi i czekali, co będzie dalej. Nie wiązali się z tą ziemią, bo teren trudny: albo gospodarowanie na łąkach albo na tych piaszczystych górkach. Więc jak było gdzie, to uciekali. Potem Wolsko potraktowano urzędowo jako wieś nierozwojową. I nie należał się nawet worek cementu, bo po co, skoro nie miało tu być żadnej przyszłości? Kiedy wybudowaliśmy wodociąg, ludzie zaczęli się tam budować. Pojawiły się też oddolne inicjatywy, jak Stowarzyszenie Miłośników Wolska. Mieszkańcy chcieli pokazać, że można we wsi zrobić coś więcej, niż dwa zebrania sołeckie w roku. Takie pomysły są o wiele cenniejsze, niż ktoś miałby im odgórnie organizować życie.

Trudna sytuacja panowała w oświacie. W Miasteczku zajęcia wuefu odbywały się na szkolnym korytarzu, więc pierwszoplanowym zadaniem była budowa sali sportowej. Dokończyliśmy modernizację domu kultury, gdzie pomieściła się także biblioteka i apteka. Doprowadzony został gaz do Miasteczka przez Grabówno i Brzostowo. Ludzie mieli przyłącze za 140 złotych, za śmieszną kwotę. Ale cała gazyfikacja kosztowała 17 miliardów na stare pieniądze, to było ogromne przedsięwzięcie. Droga z Miasteczka do Grabówna była wąska, niebezpieczna, z boku z latówką. Udało się ją poszerzyć, żeby samochody swobodnie mijały się na dwóch pasach ruchu. Ulepszyliśmy nawierzchnie dróg gruntowych, a to nie takie proste, bo teren u nas trudny, pagórki, łąki... Dzięki opracowaniu i przyjęciu planu zagospodarowania przestrzennego po długich latach zastoju wreszcie ruszyło budownictwo indywidualne.

Za sprawą jednego z miejscowych działaczy społecznych gmina nawiązała kontakt z niemiecką miejscowością Gleschendorf koło Lubeki. Dogadali się, że działa tam młodzieżowa drużyna piłkarska, więc może w ramach wymiany nasi pojadą tam, a oni przyjadą do nas? Dla nich ten kierunek nie był zbyt atrakcyjny, bo ani to Grecja, ani Hiszpania, ani Włochy, ani tylu zabytków, ani nie ten klimat. Ale nie chodziło tylko o mecz, ale o to, by na te kontakty spojrzeć szerzej. I choć nie zostały one nigdy sformalizowane, to dzięki nim my, tacy maleńcy, otwieraliśmy się na wielką Europę.

*    

Tadeusz Dąbrowski jest wójtem gminy Miasteczko Krajeńskie w sumie przez 18 lat. Jednocześnie pełni szereg funkcji społecznych, m.in. w latach 2000-2015 jest przewodniczącym Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Nadnoteckich (w uznaniu zasług zostaje potem Honorowym Członkiem SGiPN), stoi na czele Zarządu Oddziału Gminnego ZOSP RP w Miasteczku Krajeńskim i Zarządu Oddziału Powiatowego ZOSP RP w Pile. Cały czas jest członkiem OSP w Grabównie. Jego otwartość na pomysły owocuje m.in. reaktywowaniem chóru "Lutnia" oraz stworzeniem cyklicznej "Biesiady Krajeńskiej". Impreza ma na celu kultywowanie, odkrywanie i promowanie kultury ludowej Krajny oraz przekazywanie tych tradycji młodemu pokoleniu. W kulinarnej części biesiady popis dają miejscowe gospodynie, po mistrzowsku przyrządzające potrawy z gęsiny, z ryb złowionych w Noteci czy z grzybów zebranych w morenowych lasach.

- Największym zagrożeniem dla samorządu jest rozpolitykowanie - uważa z perspektywy czasu Tadeusz Dąbrowski. - Na dole, w gminach, ludzie nie są anonimowi. Wójt, radny wystawia siebie na ocenę społeczną. Na wyższych szczeblach władzy ludzie skrywają się za barwami partyjnymi. Jeśli taka postawa zaczyna schodzić do samorządu, to przestaje liczyć się interes lokalny, a górę bierze interes ogólny, często partyjny. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest ważniejsze?    

19 kwietnia 2017 roku podczas uroczystej sesji z okazji 25-lecia miejscowego samorządu radni przez aklamację podejmują uchwałę o nadaniu Tadeuszowi Dąbrowskiemu tytułu "Zasłużony dla Gminy Miasteczko Krajeńskie".

- Dziecko zrodzone z miłości jest najukochańszym dzieckiem. I właśnie takim dzieckiem jest nasza gmina - mówi emerytowany już wójt. - Po odebraniu praw miejskich Miasteczku Krajeńskiemu bardzo szybko powstał komitet do spraw ich przywrócenia. Ostatecznie mieszkańcy poprzez swój upór doprowadzili do utworzenia gminy. Dali wielki przykład obywatelskiego zaangażowania. Bogactwem i kapitałem tej ziemi są właśnie tacy ludzie - zarówno ci, którzy tutaj mieszkają, jak i ci, którzy stąd wyjechali, ale wciąż pamiętają o swoich korzeniach.

Potem wzruszony dodaje: - Zaskoczyliście mnie kompletnie. Zacząłem podejrzewać, że coś się święci dopiero wtedy, gdy wchodząc na salę zobaczyłem tam moje dzieci i wnuki. Dziękuję mojej żonie za to, że kiedy ja uczestniczyłem życiu publicznym, ona pilnowała domowego ogniska. Dziękuję jej za wytrwałość, za to, że wytrzymała ze mną.

A kiedy ustawia się do niego długi korowód z życzeniami, w właściwy sobie sposób żartuje: - Jestem bardzo zadowolony, że praca w administracji gminnej jest tak sfeminizowana. Bo co by to było, gdyby mnie dzisiaj tylu chłopów całowało? 

Teraz oceniając czas swego wójtowania dodaje: - Mam satysfakcję, że przybywało dobrych rzeczy. Że małej gminie, z niewielkim dochodem, udawało się realizować tematy, które podejmowały znacznie bogatsze gminy. Potrafiliśmy wykorzystać możliwości centralne, jakie istniały. Wspólnymi siłami popychaliśmy sprawy tak, by nie zostawać w tyle. Dziś mogę chodzić po ulicach z podniesioną głową. Ludzie mówią mi "dzień dobry", uśmiechają się, czuję ich szacunek. I chyba to jest ta największa satysfakcja, że nie przechodzą koło mnie obojętnie.

(Mariusz Szalbierz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%