Zamknij

Możemy sobie pozwolić na "inwestycje plus"

14:08, 17.09.2016 Mariusz Szalbierz
Skomentuj

Z Brunonem Wolskim, wójtem gminy Kaczory, rozmawia Mariusz Szalbierz.
 

Ma Pan w tym roku okrągły zawodowy jubileusz: 30 lat na stanowisku włodarza gminy Kaczory.
- No tak… Rzeczywiście to już tyle czasu minęło [uśmiech].

Ciekawi mnie, czy wtedy - w 1986 roku - młody, 35-letni człowiek miał pomysł na rządzenie gminą?
- Miałem już pewne pojęcie o pracy w samorządzie, bo przez jakiś czas byłem przewodniczącym Gminnej Rady Narodowej. Miałem również doświadczenie kierownicze jako zastępca dyrektora szkoły podstawowej w Kaczorach. Obejmując urząd naczelnika byłem radnym Rady Gminy. Wiedziałem więc, czym zajmuje się administracja gminna.

Decydując się na to, żeby wystartować na stanowisko naczelnika gminy – a było nas dwóch kandydatów – miałem swoją wizję, jak to wszystko powinno funkcjonować. Już jako przewodniczący rady uważałem, że gminę Kaczory charakteryzowało zbyt wolne tempo rozwoju. Wszystko szło bardzo ślamazarnie, a mnie marzyło się, żeby lepiej wykorzystać fundusze gminne, narzucić szybsze tempo, przyspieszyć rozwój, by stworzyć mieszkańcom lepsze warunki do życia.

W tamtym czasie był Pan w gronie założycieli klubu brydżowego. Czego nauczyła Pana gra w brydża?
- To była dla mnie świetna odskocznia. Spotykaliśmy się co najmniej dwa razy w tygodniu, jeździłem na turnieje. Później z racji obowiązków zawodowych i braku czasu ustąpiłem pola, nie chodziłem na treningi, rzadziej wyjeżdżałem na mecze. Ale jestem cały czas członkiem klubu i będę grał zawsze. Zresztą, grałem też w szachy, m.in. z klubem z Jeziorek uczestniczyłem w turniejach, brałem nawet udział w symultanach.

Czego mnie to nauczyło? Na pewno brydż i szachy rozwijają logiczne myślenie. Zresztą jeszcze będąc nauczycielem organizowałem dzieciom zajęcia pozalekcyjne: uczyłem je grać w tysiąca, brydża, szachy. Takie zmuszanie do myślenia na pewno było im bardzo przydatne.

Od czego naczelnik Wolski zaczął realizowanie swojej wizji?
- Od razu przystąpiliśmy do telefonizacji gminy, bo były to czasy, że najczęściej we wsi był jeden telefon, u sołtysa. Do 1992 roku ten temat mieliśmy załatwiony. Kończyliśmy wodociągowanie, a mówiłem już o tym, że trzeba szybko gminę skanalizować i zgazyfikować. Wielu przyjmowało to jako moje fanaberie. Niektórzy moi współpracownicy, w radzie i prezydium GRN, łapali się za głowę, co ja tu wymyślam, że to kompletna utopia.

Ale okazało się, że można. Najlepszym przykładem była oświata, która wtedy była całkowicie w ruinie. Żadna okoliczna gmina nie miała takich złych warunków, jakie były u nas. Gdzie indziej powstawały 1000-latki, a u nas nic, nawet sali gimnastycznej. Ani jedna szkoła na terenie naszej gminy nie odpowiadała wymogom z końca XX wieku. Budynki były w opłakanym stanie, wszędzie ciasnota, to były zaniedbane, malutkie grajdołki. Roczniki uczniów były wówczas bardzo liczne, po trzydziestu paru w jednej klasie. W Kaczorach funkcjonowały potrójne klasy, lekcje trwały do godziny 17. To wszystko trzeba było uporządkować.

Podobna sytuacja panowała w przedszkolach. Specjalna komisja decydowała o przyjęciach dzieci. Kto miał znajomości, tego dziecko chodziło do przedszkola, a kto nie miał, tego dziecko było odstawiane na bok. Bardzo mi się to nie podobało. Jak tylko zostałem naczelnikiem, w ciągu dwóch miesięcy problem braku miejsc w przedszkolach został rozwiązany. Zaadaptowaliśmy szatnię sportową na oddział przedszkola i wszystkie dzieci zostały przyjęte. Nie było już komisji, która dzieliła je na lepsze i gorsze. Odtąd miejsce było dla wszystkich. W innych placówkach także sobie z tym problemem poradziliśmy. Jak była taka potrzeba, natychmiast zwiększaliśmy ilość oddziałów.

W następnym roku zaczęły się remonty w przedszkolach, w 1992 roku wybudowaliśmy nowe przedszkole w Kaczorach, 4-oddziałowe, teraz jest tam 6 oddziałów. Te szybkie zmiany w oświacie były naprawdę wielkim sukcesem, którym długo się chwaliliśmy. I to sprawnie funkcjonuje do dzisiaj. Nie ma dziecka, dla którego nie byłoby miejsca w przedszkolu.

A warto tu przypomnieć, że w latach 90., kiedy przedszkola były przejmowane przez samorządy, nie wszędzie się na to godzono, bo po co gminie takie obciążenie? Niektóre samorządy ustalały zaporowe odpłatności, wielu rodziców nie było na nie stać, a to znów dawało pretekst, żeby przedszkole zlikwidować. My robiliśmy dokładnie odwrotnie – przedszkola rozwijaliśmy.

Z tamtego okresu, czyli z połowy lat 80., tak pamiętam Kaczory z okien pociągu: budowlane pustkowie od strony Rzadkowa i las w stronę Piły za stacją PKP…
- Kaczory przez wiele lat były postrzegane jako taka wieś na uboczu, niby niedaleko od Piły, a jednak gdzieś tam za lasem. Mieszkańców miasta uważano za ważniejszych od mieszkańców wsi, jakby ci tutaj byli ludźmi drugiej kategorii. Uznaliśmy, że tak nie może być, że trzeba stworzyć mieszkańcom warunki nie gorsze, niż mają miastowi. A więc muszą mieć wszystko.

Budownictwo mieszkaniowe to rzeczywiście była niezwykle ważna sprawa. Przygotowaliśmy pod tym kątem tereny z pełną infrastrukturą. Ludzie chętnie się u nas osiedlali, bo była woda, telefony, kanalizacja, gaz, widzieli, że w budowie jest nowe przedszkole, że rozbudowywana jest szkoła. Na pewno istotna była bliskość Piły, dogodny dojazd. Osiedle przy ulicy Pilskiej powstawało w latach 90., osiedle Przylesie jeszcze później. To były lata prawdziwego boomu budowlanego.

Później tereny pod budownictwo jednorodzinne wyznaczyliśmy także w innych miejscowościach, również uzbrojone we wszystkie media. I dzisiaj, obojętnie do której wsi pojedziemy, widać, jak wiele wybudowano nowych domów. W Kaczorach kolejne duże osiedle powstanie na przedłużeniu ulicy Górnej, po prawej stronie drogi do Miasteczka Krajeńskiego.

Czy w 1990 roku łatwo było przestawić się z naczelnikowania na wójtowanie?
- Nie miałem z tym żadnego problemu. Trudniej było przestawić się z przewodniczącego zarządu na wójta. Czyli z decyzji podejmowanych kolektywnie na decyzje, za które brało się jednoosobową odpowiedzialność. Ale dzisiaj także konsultuję decyzje, bo uważam, że co kilka głów to nie jedna.

Cały wywiad w nowym numerze miesięcznika FAKTYPILSKIE.PL

(Mariusz Szalbierz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%