Niemal trzydzieści lat tradycji na bazie dawnego Sokoła. Tytuły mistrza Polski, zwycięstwa pucharowe, podbój Europy. Tysiące widzów na trybunach, wielkie nazwiska na boisku. Pieniądze, sukcesy, sława, blichtr. Spotkania na najwyższym szczeblu. Złote fryzury i wspomnienia.
Niewiele zostało z dawnej potęgi Pilskiego Towarzystwa Piłki Siatkowej. Klub z siedzibą na Żeromskiego przeżywa trudne chwile. O kłopotach finansowych pisać nie muszę, ma je dziś prawie każdy. Ciosem szczególnie bolesnym była śmierć wieloletniego prezesa klubu, Radosława Ciemięgi.
Na szczęście nie wszyscy załamują ręce i stawiają krzyżyk na kobiecej siatkówce w Pile. Bo przecież ona wciąż żyje. I to na niezłym poziomie. PTPS jest ostatni, ale w najlepszej lidze kraju. Ma halę, której nie musi się wstydzić. I zawodniczki, które, wraz ze sztabem szkoleniowym, ambitnie walczą o każdy punkt. Mimo porażek, zbierają liczne pochwały.
Nowym prezesem pilskiego jedynaka w sportowej elicie jest Marian Jędrzejaszek - człowiek powszechnie lubiany i kojarzony nie tylko ze sportem, ale również z życiem kulturalnym miasta. Co może nam powiedzieć o sytuacji w klubie następca Radosława Ciemięgi?
- Bardzo pozytywną informacją jest podpisanie umowy z przedsiębiorstwem Enea na 2021 rok. Bez wsparcia Enei prawdopodobnie nie dokończylibyśmy tego sezonu. Ale gramy dalej - ambitnie, do końca. Co prawda mamy obecnie tylko dziewięć siatkarek, jednak nie chcemy zatrudniać nikogo nowego. Tym bardziej, że nasze zawodniczki dają z siebie wszystko i podczas każdego, nawet przegranego meczu zostawiają po sobie bardzo dobre wrażenie. Mam nadzieję, że nikomu nie przytrafi się żadna kontuzja i dokończymy sezon w dobrym zdrowiu. Wiem, że rozpowszechniono pogłoskę, jakoby w nowym sezonie Tauron Liga miała ulec powiększeniu, co pozwoliłoby nam utrzymać się w elicie. Mogę tylko powiedzieć, że nie ma żadnych konkretów w tej sprawie, w związku z tym musimy być gotowi na każdy scenariusz. Również taki, że trafimy do pierwszej ligi. To przecież żadna ujma. Najważniejsze, żeby zachować w Pile siatkówkę i o to właśnie walczymy. Szanse są spore, a ponieważ z natury jestem optymistą, to twierdzę, że dobre czasy dla siatkówki i żużla w Pile wrócą. Popatrzmy na inne miasta: Łódź, Police, Rzeszów, Kalisz - wszędzie tam jeszcze niedawno przeżywano duży siatkarski kryzys, ale każdy z tych ośrodków wrócił na mapę mocniejszy. W Pile będzie tak samo, mocno w to wierzę. Potrzebni są tylko odpowiedni ludzie i czas. Bo ja przyszedłem tu na chwilę, zarządzanie takim klubem to zadanie dla osób młodych, przebojowych, o mocnych nerwach. W nich pokładam nadzieję. A na razie to my będziemy walczyć o żeńską piłkę siatkową w naszym mieście.
Jeśli powiało optymizmem, to bardzo dobrze. Nie ma nic gorszego, niż ciągłe narzekanie bez żadnej wizji działania. O współdziałanie apelują również kibice. Jednym z nich jest Tomasz Jankowski, który pracuje w Holandii, ale problemami klubu żyje na co dzień.
- Martwię się obecną sytuacją, przecież PTPS jest wizytówką Piły. Mam nadzieję, że lokalne firmy i politycy zechcą wesprzeć nasz zespół. My, kibice, wierzymy, że siatkówka na najwyższym poziomie będzie w Pile nadal. Widzę, że zarząd robi co w jego mocy, żeby pokonać trudności. Kibicuję mu i dziewczynom z całego serca.
Takich głosów i osób potrzeba naszemu klubowi jak najwięcej. A słowa o niezłej postawie siatkarek nie są wyssane z palca. Tak, to prawda, zespół przegrywa. Ale pamiętajmy, że pilska ławeczka rezerwowych prawie nie istnieje. Tymczasem mimo gry jednym składem, z jedną rozgrywającą, pilanki potrafiły nastraszyć rewelację z Radomia, Budowlanych z Łodzi i wygrać seta w Legionowie. To małe iskierki, których nie można ugasić.
PTPS gra dalej. I nie zamierza się poddawać.
1 0
Brawo tak trzymać....!