W tym roku muzyczny prolog do festiwalu powierzono zespołowi Blue Wave Band. Muzycy ze stolicy Wielkopolski zaprezentowali solidną dawkę blues-rocka, opartą na standardach i utrzymanych w tej konwencji własnych utworach. Koncert został znakomicie przyjęty, a na szczególną uwagę zasługiwały wykonania piosenek „Kamienie” grupy Breakout oraz „Dni, których nie znamy” Marka Grechuty.
13 lipca w samo południe skład wagonów retro ciągniony przez buchająca parą lokomotywę wyruszył z Dworca Letniego w Poznaniu przy akompaniamencie grupy Wolna Sobota. Na kolejnych przystankach podróżnych witały zespoły Blues Shift (Chodzież), Aleksander Dolgov Trio (Piła), Paranoja Band (Krajenka) i Gustaff Electric (Złotów).
Na stacji docelowej w Zakrzewie na rampie kolejowej wystąpili długo nie widziani Tipsy Drivers. Świetny występ! Podróżnych tradycyjnie przywitał festiwalowy hymn „Sweet Home Zakrzewo” oraz wzniesiony przez Basię i Henryka Szopińskich toast szampanem.
Koncert nad jeziorem Proboszczowskim rozpoczął zespół Wolna Sobota. Występ w Zakrzewie muzycy połączyli z promocją debiutanckiej płyty „mała”. Wielkie brawa za przypomnienie - w ciekawej aranżacji - piosenki „Dziwny weekend” z płyty „70a” zespołu Breakout.
Zaraz potem prawie półtoragodzinny zestaw utworów Tadeusza Nalepy przypomniał Old Breakout. Formacja dowodzona przez Tadeusza Trzcińskiego, którego harmonijka ozdobiła cztery albumy zespołu Breakout: „Blues”, „Karate”, Mira” i „Ogień”, przedstawiła program złożony z evergreenów polskiego bluesa, na czele z „Co stało się kwiatom”, „Kiedy byłem małym chłopcem” i „Modlitwą”. Była to z jednej strony podróż pełna sentymentalnych dźwięków, z drugiej zaś dowód, iż kompozycje Tadeusza Nalepy do słów Bogdana Loebla to cały czas niedościgły wzorzec bluesowej estetyki w rodzimym wydaniu.
Na Blues Expressie ponownie pojawił się Big Daddy Wilson, którego zespół rok temu nie dotarł do Zakrzewa. Tym razem wokalista wystąpił w pełnej obsadzie (dodatkowo wzmocniony Hammondem Bartka Szopińskiego), zabierając słuchaczy w stylowe bluesowo-soulowe rewiry.
A potem eksplodował wulkan scenicznej energii, czyli Boogie Boys. Ta iście szaleńcza fortepianowo-gitarowa orgia stała się - acz to żadna niespodzianka - zachętą do spontanicznych tańców pod sceną.
Finał tegorocznego Blues Expressu należał do francusko-amerykańskiego tria Mazingo, które przybyło do Zakrzewa wprost z festiwalu w Suwałkach.
Więcej o festiwalu przeczytacie niebawem w nowym numerze naszego miesięcznika.
0 0
Na zdjęciu nie widać żadnej dupy do góry. To dowodzi, że Mariusz Szalbierz nie przybył. A przecież według jego idei przeniesionej od jakiegoś Murzyna, blues, to korzenie a reszta muzyki, to owoce.