Zamknij

"Twarda Ścieżka" - książka dla każdego, kto choć raz w życiu poczuł się zagubiony

Radosław Stopka, autor książek obyczajowych 09:39, 23.09.2025 Aktualizacja: 22:21, 27.09.2025
Skomentuj

Kiedy przeciętny człowiek słyszy o Temazcal lub Sweat Lodge, rozkłada ręce zagubiony nieznaną nazwą. W Polsce ceremonie Temazcal i Sweat Lodge znane są pod potoczną nazwą Szałas Potu. Niektórym kojarzy się to szałasem w środku lasu, trochę z sauną, a idąc dalej tym tropem - z ruską banią. Jest to właściwe skojarzenie. Szałas Potu jest ceremonią przypominającą saunę, ale o dużo większej sile duchowej, ale zacznijmy od początku.

Ceremonie Szałasu Potu są znane zarówno w Ameryce Północnej jak i Południowej.

W amazońskiej dżungli Szałas Potu określa się jako Temazacal, co dosłownie tłumaczy się jako dom ciepła. U Indian z Ameryki Północnej ta sama ceremonia znana jest pod nazwą Sweat Lodge.

Do Polski Szałas Potu trafił dzięki szamanom, znawcą kultur indiańskich, jak choćby David Thomson, który już w latach dziewięćdziesiątych prowadził ceremonie w  Polsce.

Oprócz Davida Thomsona byli inni, również rdzenni Indianie, szamani z obu Ameryk, zapraszani w celu prowadzenia i szkolenia miejscowych adeptów szamanizmu.

Fascynacja białych ludzi przez lata nie ustała i dziś dość łatwo możemy spotkać podobne ceremonie w Polsce, choć warto zwrócić uwagę na doświadczenie prowadzącego.


Jak przebiega Szałas Potu?

Sam proces, który przechodzą uczestnicy zaczyna się długo przed wejściem do małej, ciemnej kopuły. Zanim rozpocznie się sam rytuał, uczestnicy budują szałas pod nadzorem szamana. Potrzebne są długie kije na szkielet szałasu, najczęściej leszczynowe, koce na przykrycie konstrukcji, choć coraz częściej dodatkowo stosuje się plandeki oraz polne kamienie i duży zapas drewna.

Część osób przygotowuje szkielet i kopułę starannie obliczoną na planie okręgu. Pośrodku wykopany jest dół na gorące kamienie. Pozostali uczestnicy przygotują ognisko gdzie, aż do czerwoności wygrzewane są polne głazy. Dodatkowo przygotuje się kopiec, który jest ołtarzem dla matki ziemi.

Osobiście spotkałem się z kilkoma formami ołtarza, który czasem jest usypanym z ziemi żółwiem, a czasem arcydziełem wystrojonym kwiatami i ziołami. Biorący udział w ceremonii pozostawiają na nim ważne dla siebie przedmioty, amulety żeby w energii towarzyszącej działaniom szałasu nabrały dodatkowej mocy.

Najważniejsza część wydarzenia zaczyna się zazwyczaj pod wieczór, choć znane są praktyki, gdzie Szałas Potu organizuje się z rana lub w samo południe. Uczestnicy okryci jedynie ręcznikami lub nago, jeśli taką wyrażą wolę, zostają okadzeni białą szałwią, palo santo lub piołunem. Zachowując powagę wchodzą na czworaka przez małe wejście do środka ze słowami na przykład: „wszystkie moje związki”, co ma mentalnie wyrazić zabranie wszystkich swoich problemów i relacji do środka szałasu. Najczęściej uczestnicy wchodzą do środka w kolejności wiekowej od osoby najmłodszej, choć nie zawsze ta zasada występuje.

Ceremonia przebiega w czterech turach, zwanych też bramami. Każda z bram symbolizuje inny żywioł: ziemię, ogień, wiatr i wodę. Najbardziej intensywnym etapem jest brama ognia gdzie temperatura wprowadza uczestników na skraj wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Każdą z tur rozpoczyna szaman objaśniając jej symboliczne znacznie.

W zależności od prowadzącego podczas szałasu potów możemy doświadczyć śpiewów, modlitw czy śmiechu, ale także przerażającej i transformującej ciszy. W każdej z tur dodawane są nowe gorące z kamienie. Do tego celu wyznaczony jest ogniomistrz, który również uczestniczy w całej ceremonii. Cały proce trwa kilka godzin najczęściej około dwóch. Nikt nie ma zegarka więc długość każdej z tur jest intuicyjna. Po zakończeniu procesu uczestnicy, jeśli to możliwe kąpią się w wodzie lub odpoczywają przy ognisku.


Żeby zrozumieć, należy to poczuć. Jakie są moje doświadczenia?

Pierwszy raz zetknąłem się z ceremonią Szałasu Potu w 2020 roku podczas warsztatów prowadzonych przez Pawła Zawendowskiego w okolicach Szczecina. W tym przypadku szałas był przygotowany przez gospodarza terenu, na którym odbywały się warsztaty.

Zanim wszedłem do środka doświadczyłem pierwszy raz medycyny Rapé, która dosłownie zmiotła mnie z nóg, ale to już zupełnie inna historia. W ceremonii brali udział sami mężczyźni. Nadzy w liczbie około dwudziestu weszliśmy do środka. Wczołgałem się, w myślach analizując swoje relacje z bliskimi i próbując je zrozumieć. Usiadłem skulony z podkurczonymi nogami mniej więcej naprzeciw wyjścia.

Na dworze było już ciemno. Kiedy zostało zasłonięte wejście, nastała ciemność. W świecie gdzie wszędzie, nawet w nocy, jest dostępne światło i tak naprawdę, jeżeli mieszka się w mieście, nigdy nie jest ciemno, taka sytuacja była czymś porażającym. Poza kompletnym brakiem światła nastała cisza.

Po chwili szaman zaczął opowiadać o pierwszej z bram, a ja zanurzyłem się myślami w swój problem. Analizowałem przyczyny pewnych sytuacji w moim życiu i relacji rodzinnych. W trakcie drugiej bramy, bramy ognia temperatura była już nie do wytrzymania. Przestałem myśleć logicznie i właśnie wtedy moje problemy, z którymi przyszedłem do środka zaczęły wyglądać zupełnie inaczej. Niektóre sprawy wyglądały znacznie prościej, tak jakbym spojrzał nań oczami zupełnie innego człowieka. W głowie zobaczyłem nagły blask światła. Wszystko wydało się łatwe.

Temperatura nadal była olbrzymia. Kiedy w końcu zakończyła się tura związana z żywiołem ognia ogniomistrz otworzył wejście do szałasu na dłuższa chwilę. Szaman poprosił uczestników o okładanie się przygotowanymi wcześniej pękami pokrzyw. Przerażająca praktyka okazała się skuteczna. Adrenalina spowodowana bólem przywróciła uczestników do logicznego funkcjonowania.

Podano wodę w wiadrze ze studni. Zachłannie wypiłem cały metalowy kubek. Była to najlepsza woda w moim życiu. Podczas kolejnych bram z żywiołami wiatru i wody słuchałem pieśni i przemów. Około drugiej w nocy opuściłem szałas. Całość trwała około czterech godzin. Ledwo żywy ruszyłem wraz z innymi uczestnikami do zimnego strumienia żeby obmyć ciało. Chwilę później stałem przy ognisku w ręczniku trzęsąc się pod najpiękniejszym, rozgwieżdżonym niebem.

W kolejnych latach brałem udział w wielu innych Szałasach Potu. Czasem zamiast wody podawano owoce. Nigdy więcej nie spotkałem się z zastosowaniem pokrzyw. Inni prowadzący pozwalali uczestnikom na przerwę po rundzie ognia i wyjście szałasu.

Nawet jeśli fizyczne odczucia były mniej intensywne to każda ceremonia szałasu potu wywarła na mnie mentalny i fizyczny wpływ. Na niektóre efekty trzeba było czekać dłużej, a ja potrzebowałem czasu, żeby zrozumieć oraz zintegrować to, co poczułem i zrozumiałem podczas ceremonii.

Pierwszy szałas pozwolił mi uzdrowić relację rodzinną i przełamać barierę, którą sam zbudowałem przez lata, dlatego pamiętam go do dziś. W czym tak naprawdę pomaga szałas? Po kilka latach śmiało mogę stwierdzić, że oczyszcza organizm z toksyn i wszystkich inny niechcianych substancji. Na poziomie duchowym pozwala przemyśleć problem, z którym się przychodzi, spojrzeć inaczej na swoje doświadczenia i życie. Dzięki temu niejednokrotnie uczestnicy szałasu wyciągali nieszablonowe wnioski oraz rozwiązywali na pozór nierozwiązywalne wyzwania.

Jedna ze znajomych mi osób, które prowadziły ceremonię Szałasu Potu, powiedziała, że jest to najsilniejsze doświadczenie, przy którym nie używa się substancji psychodelicznych, a mimo to efekty potrafią być zaskakujące. Do dziś w pełni się z tym zgadzam.

Na bazie doświadczeń z medynami rodem z Amazonii oraz analizując historię wielu współczesnych mężczyzn powstała książka „Twarda Ścieżka”, która ukaże się dzięki wydawnictwu Ezooneir już w grudniu 2025.

O czym jest powieść?

"Twarda Ścieżka" to przejmująca powieść obyczajowa o upadku i odrodzeniu. Opowiada historię współczesnego mężczyzny, który uwięziony między korporacyjną rutyną a wypaloną relacją, stopniowo osuwa się w spiralę samotności, uzależnień i wewnętrznej pustki. Kiedy świat wokół zaczyna się kruszyć, a odbicie w lustrze przestaje być rozpoznawalne, bohater podejmuje dramatyczną próbę ocalenia siebie.

To książka o dorosłości bez złudzeń. O czasie, kiedy kończą się młodzieńcze marzenia, a nierozwiązane traumy domagają się głosu. Gdy kolejne rozwiązania zawiodą (psycholog, leki, kolejne romanse), Irek wyruszy w podróż, która zaprowadzi go do serca puszczy. Męskie Kręgi, chodzenie po ogniu, głodówki, zioła, szamańskie ceremonie... To wszystko okaże się częścią większego procesu, który prowadzi nie tylko przez ciemność, ale i ku światłu.

Autor wplata w fikcję własne doświadczenia z obszaru medycyny naturalnej i szamańskiej. Opisy rytuałów są autentyczne i konsultowane z praktykami: psycholożką policyjną, prowadzącymi spotkania AA i kręgi mężczyzn. Dzięki temu powieść nabiera wyjątkowej głębi i wiarygodności.

"Twarda Ścieżka" jest dla każdego, kto choć raz w życiu poczuł się zagubiony. Dla tych, którzy szukają innej drogi. I dla tych, którzy wiedzą, że przebudzenie rzadko bywa delikatne.

(Radosław Stopka, autor książek obyczajowych)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%