Zamknij

Film o Bruno Gröningu przywrócił mi wiarę, zdrowie i wewnętrzny spokój

09:54, 03.03.2025 Aktualizacja: 14:15, 03.03.2025
Skomentuj

W dzieciństwie dorastałem w kochającej rodzinie. Szkołę ukończyłem z sukcesem - zawsze miałem dobre stopnie nie ucząc się zbyt wiele. Również w sporcie zawsze byłem wśród najlepszych zdobywając mistrzostwa w tenisie, tenisie stołowym, narciarstwie i piłce nożnej.

Podczas nauki i w pracy wszystko przychodziło mi bardzo prosto i łatwo. Jako dyplomowany logistyk zatrudniony w przedsiębiorstwie zawsze bardzo dobrze wypełniałem swoje zadania jako doradca klienta i kierownik działu zatrudniającego około 40 pracowników. Stale wspinałem się po szczeblach kariery, a w 1991 roku spotkałem wielką miłość mojego życia. Pobraliśmy się w 1994 i do dziś jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi.

Wszystko, czym się zajmowałem układało się samo. Nigdy nie doświadczyłem uczucia jak to jest gdy coś w życiu nie wychodzi. Zawsze byłem po słonecznej stronie życia, ale wtedy tego nie doceniałam, było to dla mnie normalne.

Cieszyłem się też dobrym zdrowiem, byłem dobrze sytuowany finansowo i zawsze mogłem kupić wszystko co potrzebowałem. W tym czasie kilku pracowników naszej firmy zaczęło spekulować na giełdzie i ja się do nich przyłączyłem. Handlowaliśmy warrantami na waluty międzynarodowe, tzw. knock-out notes, których wartość w krótkim czasie mogła się pomnożyć lub spaść do zera.

Na początku nie zdawaliśmy sobie sprawy z wysokiego ryzyka ponieważ przez pewien czas zawsze osiągaliśmy duże zyski. Co więcej, spekulacja wydawała się dość łatwa. Dla mnie stało się to niemalże uzależnieniem. Często od szóstej rano do 22. w nocy byłem zajęty kursami giełdowymi i spekulacjami. Napięcie w jakim żyłem było ogromne. Bywały dni, kiedy przez telefon dokonywałem kilku spekulacji z dużymi sumami pieniędzy. Postanowiłem, że wycofam się z tego gdy wygram milion DM, ale nie byłem pewien czy rzeczywiście mi się to uda.

W pewną niedzielę wybrałem się z moją matką i moją drogą żoną Gaby na pielgrzymkę maryjną, aby podziękować, że mój ojciec pomyślnie przeszedł operację raka.

Następnego dnia straciłem kwotę 500.000 DM, czyli pół miliona, co było dużo, dużo więcej niż cały mój majątek. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że również jako zabezpieczenie tych spekulacji muszę wyłożyć ponad 100.000 DM, których oczywiście nie miałem.

Marzenie o staniu się milionerem pękło jak bańka mydlana, teraz z dnia na dzień znalazłem się w bardzo trudnej sytuacji, z długiem nie do opanowania. Byłem zmuszony do zaciągnięcia kilku wysoko oprocentowanych pożyczek.

Czułem złość do Boga, naprawdę byłem zły na Niego za to, że postawił mnie w takiej sytuacji, i to na dodatek dzień po pielgrzymce! Było dla mnie jasne, że albo On nie istniał, a jeśli istniał, to prawdopodobnie nie był za mnie odpowiedzialny. W akcie sprzeciwu opuściłem kościół.

W tym samym czasie w relacjach z szefem, kolegami z pracy czy przyjaciółmi z klubu sportowego dochodziło do coraz gwałtowniejszych eskalacji i kłótni. Wcześniej nasze relacje były bardzo przyjazne, byłem przez wszystkich lubiany i doceniany, teraz znajdowałem się stale pod dużą presją sytuacja wydawała mi się koszmarem. Kręciłem się w łóżku rozmyślając nad tym co się stało czując wyrzuty sumienia. Następnego ranka byłem całkowicie zmęczony i wyczerpany. W dodatku strasznie bolała mnie głowa jakby wbito mi w nią siekierę, czego nie mogły wyleczyć żadne tabletki. Czułem wielką porażkę i jakbym był nic niewarty w swoim życiu. Miałem świadomość, że naraziłem siebie i swoją rodzinę na tyle długów, wtedy najchętniej ukryłbym się przed wszystkimi.

Moje zdrowie również się pogarszało. Ciągle chorowałem, byłem odsyłany od jednego lekarza do drugiego; od 2001 roku miałam 25 do 35 wizyt lekarskich rocznie. Lekarz rodzinny skierował mnie do internisty i na endoskopię przewodu pokarmowego, ponieważ często po jedzeniu miałem wzdęty brzuch jakbym był w ciąży. Czasami było to tak silne, że musiałem jechać na pogotowie gdzie dostawałem wlewy lub Valium, to jednak pomagało tylko na bardzo krótki czas. Konsultowałem się z neurologami i innymi lekarzami, odwiedzałem też gabinety medycyny alternatywnej. W moim nieszczęściu i rozpaczy poszedłem nawet do duchowego uzdrowiciela, ale wszystko okazało się bezskuteczne.

W 2004 roku mój stan był tak zły, że bałem się i wstydziłem wyjść z domu, nie chciałem też widzieć nikogo oprócz mojej żony. W styczniu 2005 roku postanowiłem udać się na osiem tygodni do kliniki psychosomatycznej, ale znowu to nic nie zmieniło. Nadal czułem się zmęczony, bezsilny i chory, bardzo smutny i nie mogłem już wytrzymać sam ze sobą. Często myślałem, że najlepiej byłoby zakończyć swoje życie, ale brakowało mi odwagi aby to zrobić. Wielka miłość mojej żony Gaby, która nigdy nie robiła mi wyrzutów i zawsze widziała we mnie tylko dobro, była dla mnie powodem, aby żyć.

W 2007 roku jeszcze w każdą noc cierpiałem na skrajną bezsenność, a potem rozwinął się u mnie "zespół niespokojnych nóg", cierpiałam na bolesne mrowienie w obu nogach, czasem także w obu rękach. Na krótki czas pomagał jedynie lodowaty prysznic, ale gdy tylko nogi robiły się ciepłe, wszystko zaczynało się od nowa. Potęgowało to istniejące już permanentne zmęczenie i wyczerpanie. Przez cały dzień czułem się jak w zgniatającej kamizelce z ołowiu. Bóle głowy i problemy trawienne oraz wiele innych dolegliwości psychicznych i fizycznych nie ustępowały. Dodatkowo wyciągi bankowe ciągle przypominały mi o moich długach i o tym, co zrobiłem. Miałem też wrażenie, że na moim czole wypisane są słowa "Jesteś nieudacznikiem".

W październiku 2008 roku znajoma opowiedziała nam o Bruno Gröningu i z miłością zapraszała na film dokumentalny o jego życiu. Na ulotce filmowej zobaczyłem, że film ma trwać ponad pięć godzin i że ten człowiek zmarł już w 1959 roku! Jakie znaczenie miałby mieć dla mnie film o zmarłym człowieku, przecież od dziewięciu lat nie pomógł mi żaden lekarz! Trzy razy znajdowałem rozmaite wymówki, ale kiedy w grudniu 2008 roku znajoma zaprosiła nas po raz czwarty powiedziałem wtedy do żony: "Maria nam nie popuści. Chodźmy na ten film, to będziemy mieli to z głowy!".

W drodze na film mieliśmy kolejną kłótnię o niedziałający telefon komórkowy. Jazda samochodem przez śnieg i oblodzone drogi była uciążliwa, a potem nie znaleźliśmy sali w której odbywała się projekcja filmu. Trochę spóźnieni, i raczej negatywnie nastawieni, dotarliśmy wreszcie na miejsce. Pierwsza część filmu już się zaczęła. Ja wciąż odczuwałem skutki kłótni z żoną i napięcia związane z podróżą. Czułem się wewnętrznie wzburzony i zastanawiałem się, gdzie Maria nas wysłała. Już podczas pierwszej przerwy życzliwość organizatorów wydała mi się podejrzana.

Dopiero w drugiej części filmu uspokoiłem się wewnętrznie i byłem bardzo wzruszony niewiarygodnymi przeżyciami, o których opowiadali ludzie: kulawy mógł znowu chodzić, niewidomy widział, zniknął rak żołądka i wiele innych! Po raz pierwszy od dziewięciu lat przywróciło mi to wiarę w Boga, i pomyślałem: "Jeśli to jest prawda, to może i dla mnie jest to jakaś pomoc...".

Film wywarł na nas tak duże wrażenie, że w styczniu 2009 roku udaliśmy się na wprowadzenie do nauki Bruno Gröninga. Od tej pory razem z żoną uczestniczyliśmy w spotkaniach różnych wspólnot w naszej okolicy i dwa razy dziennie przyjmowaliśmy uzdrawiający strumień. Ciągle powracające bóle brzucha, wzdęcia i bóle głowy, które towarzyszyły mi przez dziewięć lat, od tego czasu już się nie pojawiały. Dowiedziałem się o tym dopiero wtedy gdy mój lekarz rodzinny zapytał mnie pewnego dnia czy nie zmieniłem lekarza, ponieważ tak długo mnie nie widział.

Wkrótce po naszym wprowadzeniu przyjaciel dał nam wszystkie broszury Koła Przyjaciół, tak zwane "zeszyty szkoleniowe", które zbierał od 1988 roku. Nie bardzo wiedziałem, co z nimi zrobić. W tym czasie miałem jeszcze kłopoty z zasypianiem więc postanowiłem czytać je w nocy. Już pierwszego wieczoru, po spojrzeniu na zdjęcie Bruno Gröninga na okładce zeszytu szkoleniowego i po przeczytaniu tylko połowy strony, stałem się bardzo spokojny i opanowany, po raz pierwszy od wielu lat zasnąłem i spałem spokojnie. Kiedy obudziłem się następnego ranka, poczułem się jak nowo narodzony. Wewnętrzny ciężar, smutek i poczucie winy - wszystko to zniknęło, a ja czułem się lekki i szczęśliwy! Nie czułem się tak od dziewięciu lat. 

Moja żona natychmiast zauważyła zmianę i powiedziała: "Piotrze, twoje oczy świecą jak dawniej, musiałeś otrzymać dar uzdrawiania!". Tej nocy doświadczyłem na sobie, że cuda pokazane w filmie dokumentalnym zdarzają się jeszcze dzisiaj i że dzięki łasce i miłości Boga człowiek może z dnia na dzień stać się znów wolny i zdrowy, i jest to niezależne od tego, jak wielkie były dolegliwości i jak długo trwały.

W 2009 roku, oprócz mojego dentysty, nie musiałam już chodzić do lekarza. Dzięki Bruno Gröningowi i jego nauce poczułem odwagę, radość i nowe siły witalne. Wrócił mój wewnętrzny spokój, a wraz z nim moja odporność fizyczna i psychiczna. Teraz znów śpię spokojnie jak pies, a moje ręce i nogi "tylko" mrowią od uzdrawiającego prądu!

Jeśli chodzi o sytuację finansową, to nauczyliśmy się z żoną żyć bardzo skromnie. Duża część długów została już spłacona, ale szło to bardzo powoli i pozostała jeszcze spora suma. Jednak mój stosunek do pieniędzy gwałtownie się zmienił. Czułem, że zdrowie, pokój serca, miłość do ludzi, harmonia i radość życia są o wiele ważniejsze i bardziej satysfakcjonujące niż pieniądze. Po moim uzdrowieniu temat finansów i wszystkie związane z tym troski, mogłem całkowicie przekazać naszemu kochanemu przyjacielowi Bruno Gröningowi.

Pomimo niespłaconych długów, moja żona i ja odczuwaliśmy chęć przejęcia sponsoringu dwóch potrzebujących dzieci, co stanowiło dodatkowy wydatek rzędu 60 euro miesięcznie. Choć w naszej obecnej sytuacji wydawało się to nielogiczne, poszliśmy za tym impulsem. Dzięki całkowitemu odpuszczeniu, droga była wolna i tu również przyszła niesamowita pomoc: W firmie nagle zapewniono mi samochód służbowy prawie za darmo, chociaż wcześniej mój szef przez lata odrzucał wszystkie moje prośby w tym zakresie. Za bardzo małą stawkę zagrałem kiedyś w loterii i wygrałem kwotę 7.777 euro. Interesy z moim pracodawcą były tak dobre, że co jakiś czas pojawiały się wyższe wypłaty specjalne jako udział w zyskach, a co roku były też zmiany taryfy i niewielkie podwyżki płac. To sprawiło, że w krótkim czasie byłem w stanie nie tylko spłacić długi, ale nawet ponownie zaoszczędzić pieniądze.

Patrząc wstecz, jestem bardzo wdzięczny za ten ważny test życiowy, który całkowicie zmienił mój charakter i podejście do pieniędzy... i życie w całości. Bez niego prawdopodobnie nadal goniłbym za rzeczami materialnymi. Po tym, jak przez wiele lat musieliśmy sobie radzić z niewielką ilością pieniędzy, zdecydowałem się w 2016 roku zredukować swój czas pracy do 70%, a później nawet do 50%, aby mieć więcej czasu dla rodziny, pomocy w Kole Przyjaciół Bruno Gröninga i dla Boga. Moje życie stało się teraz naprawdę piękne, ponieważ dopiero teraz czuję prawdziwe bogactwo. W tym czasie wzmocniła się również miłość i duchowe połączenie pomiędzy moją żoną i mną.

Krótko po moim wprowadzeniu do nauki Bruno Gröninga wstąpiłem ponownie do kościoła. Czuję, że to był akt łaski od Boga, że doprowadził mnie do Bruno Gröninga. Kiedy ponownie wszedłem do kościoła, ksiądz powiedział do mnie: "Bóg nigdy cię nie opuścił, zawsze był z tobą, tylko ty chwilowo odszedłeś od niego i już go nie czułeś!". Tak właśnie było.

Dziękuję Bogu Ojcu i Bruno Gröningowi za wszystkie te uzdrowienia i bogate doświadczenia. Wszystkim ludziom, którzy potrzebują pomocy, życzę z całego serca, aby również oni mogli przejść przez życie zdrowo i szczęśliwie, jako dzieci Boże!

(Peter Reisbeck)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%