Apetyczność przede wszystkim nam się kojarzy bezpośrednio ze smakiem potraw. Mówimy, że jakaś jest apetyczna, smaczna lub nie.
Mam wiele takich dań np. spaghetti carbonara (koniecznie bez śmietany, wyłącznie z parmezanem i peccorino) jaką jadałem w małej, wiejskiej trattorii na Sycylii.
Dalej, wyśmienity dal z soczewicy urad podawany w przydrożnej dhabie, w indyjskim Pendżabie, przy granicy z Pakistanem.
Czy moje ulubione "plyndzy", czyli tłumacząc z wielkopolskiego na nasze, chrupiące placki ziemniaczane z gęstą, kwaśną śmietaną, jakie robiła moja babcia Marysia.
Ale apetyczność może się także odnosić do samego życia.
Do słonecznych poranków, gdy za oknem mego domu ćwierkająco dokazują sikorki, wróble, sroki i kosy. A rześkie, czyste powietrze wpada przez uchylone okna. Swoją konsystencją przypomina sorbetowe lody z cytryny. Na pół słodkie, w połowie kwaśne.
To pot na skórze po jeździe rowerem lub szybkim spacerze i przyjemne zmęczenie mięśni oznaczające, że nasza ludzka maszyna jest jeszcze sprawna.
Albo uśmiech na twarzy żony witający mnie przy śniadaniu, które zawsze sam przygotowuję. Nic wielkiego. Kawa, grzanki z twarogiem i dżemem, jajka na miękko. Frajda, że zrobiłem jej przyjemność. Wykrzesałem odrobinę radości.
Smakować może także sosnowe igliwie na leśnym dukcie. Niby ułożone przypadkowe, ale, jak się dobrze przypatrzeć, widać w ich układzie jakiś wzór. Znany może tylko leśnym zwierzętom i duszkom. Bo ludzie już zatracili umiejętność współodczuwania z naturą, jaka dana była jeszcze naszym przodkom.
Mój dziadek Franek przed wiosenną orką zawsze wąchał ziemię, którą miał przeorać skibą pługa. Brał ją do ręki, podnosił do nosa i wciągał głęboko jej wilgotną, ziemistą woń. I mówił do mnie - "tak pachnie matka, która nas karmi".
A zatem smakujcie życie, bo upływa jak ziarna piasku między palcami. Ani się spostrzeżecie, jak dłoń będzie pusta.
05:04, 25.11.2024
1 0
👎💩 05:04, 25.11.2024