Zamknij

Carrhae. Gdzie legiony Krassusa dostały łupnia od Partów

08:08, 23.11.2024 Antoni Styrczula
Skomentuj Stożkowate domy w Harranie (Turcja) i rozległa równina, gdzie mogła odbyć się bitwa; fot. Jolanta Styrczula Stożkowate domy w Harranie (Turcja) i rozległa równina, gdzie mogła odbyć się bitwa; fot. Jolanta Styrczula

Obie części „Gladiatora”, choć nie jest to film historyczny, dają mylne wrażenie, że Imperium Rzymskie zawsze wygrywało. Nic podobnego. Wyschnięte, piaszczyste równiny pod Carrhae w Mezopotamii (dziś Harran w Turcji, niedaleko Sanli Urfy) były świadkiem największej klęski Rzymu w jego historii. Kiedyś tam pojechałem by sobie to wyobrazić.

Najbogatszy człowiek w Rzymie

Marek Licyniusz Krassus pochodził z szanownego rodu, który dał Rzymowi kilku konsulów i wielu senatorów. Jak to się dziś mówi, był chory na złoto i władzę.

Zazdrościł tej drugiej swym kolegom z I tryumwiratu, Pompejuszowi i Juliuszowi Cezarowi choć zdławił powstanie Spartakusa.

Ciągle mu było mało. Chwały i bogactwa.

W pięćdziesiątym piątym roku p.n.e dostał to o czym marzył. Namiestnictwo Syrii i specjalne pełnomocnictwo do prowadzenia wojny z perskimi Partami, których imperium coraz bardziej wadziło Rzymowi. Poza tym Partowie mieli kupę złota i wydawali się łatwym łupem dla zdyscyplinowanej maszyny do zabijania czyli legionów.

Bitwa pod Carrhae

Krassus prowadził przeciwko Partom blisko czterdzieści tysięcy żołnierzy: konnicy i piechoty. Jednym z dowódców kontyngentu był jego syn.

Kiedy przekroczyli Eufrat otoczyła ich konnica na wpół koczowniczych Partów. Rzymianie spodziewali się szyku klasycznej falangi, a tu, zamiast niej, zobaczyli chmarę partyjskich łuczników, którzy potrafili podobno w czasie jednej minuty wypuścić 8 ciężkich strzał przebijających pancerze.

Powietrze drżało od straszliwego łoskotu bębnów z dzwoneczkami. Nad zagonami jeźdźców legioniści powiewały oślepiające proporce z wyszywanego złotem jedwabiu.

Partowie unikali bezpośredniego starcia, ale zasypywali Rzymian tysiącami strzał, od których niebo stało się czarne.

Legioniści uformowali co prawda klasycznego „żółwia” , zasłaniając się w ruchomej skorupie z tarcz i włóczni, ale to nie pomagało. Partyjskie strzały przebijały zbroje, niekiedy przygważdżając ramiona do tarcz, a stopy do ziemi. Katafraktowie, ciężka konnica Partów, dosłownie miażdżyła Rzymian.

W ciągu trzech dni walki dwadzieścia tysięcy legionistów wyzionęło ducha. Pięć tysięcy ocalałych uciekło za Eufrat.

Sam Krassus próbował uciec, ale został złapany gdy kierował się w kierunku Armenii. Partowie wlali mu do gardła roztopione złoto, pytając jak mu smakuje. Odciętą głowę przesłano królowi Partów Orodesowi II.

Przejęte przez Partów legionowe orły i sztandary odzyskał dopiero cesarz August.

A dziesięć tysięcy rzymskich jeńców osiedlono w Sogdianie ( dzisiejszy Uzbekistan i Tadżykistan, pomiędzy Amu-Darią i Syr-Darią) by bronili granic imperium partyjskiego .

Sic transit gloria mundi i Krassusa.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

producent koksuproducent koksu

1 0

Jakeś tam pojechał, mogłeś zostać. Mniej by było śladu węglowego w Łobżenicy. 10:51, 23.11.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%