Mentzen, tiktokowa wydmuszka

Albo jest ignorantem, albo takiego udaje. Plecie takie dyrdymały, że nóż się w kieszeni otwiera, a publika łyka to jak gęś kluski przed Wielkanocą.

Jego tzw. program gospodarczy kupy się nie trzyma i z ekonomią ma tyle wspólnego, co Konfederacja z "paradami równości".

Obejrzałem kilka filmików Sławomira Mentzena, które jego sztabowcy zamieszczają w social-mediach, głównie na Tik-Toku, ze spotkań wyborczych.

To w sumie ten sam scenariusz, tyle że w różnych wariantach.

Jest napieprzanie na elity polityczne, że lenie, nieroby, głupki. A gawiedź bije brawo, bo "dowala tym z Warszawy".

Tyle, że on sam jest posłem, co skrzętnie pomija i do pracowitych parlamentarzystów raczej nie należy.

I wiedzą ekonomiczną też nie imponuje.

Pieprzy trzy po trzy o likwidacji podatków, ukrywając, że z tych podatków finansowane są wydatki państwa. Także te na ochronę zdrowia i bezpieczeństwo kraju.

Ale gawiedzi w to graj. Ma ubaw po pachy, kiedy gładkolicy goguś z Tik Toka strzela z trybuny pustymi, ale precyzyjnie dobranymi, hasłami.

Pod jej gust. Bo o to głównie w tej kampanii mu chodzi. Żerować na najniższych instynktach, ignorancji i niechęci do elit politycznych, LGTB, żydów, Unii Europejskiej i tego, czego gawiedź nie lubi.

Mentzen boi się pytań, bo pytania zmuszają do refleksji, do chwili namysłu, by z sensem i mądrze odpowiedzieć. No i wymagają wiedzy na różne tematy. Jak to w kampanii wyborczej.

A z tą wiedzą u niego mizerniutko, bo gdyby było inaczej zapewne mógłby nią błysnąć i powalić konkurentów na łopatki.

To taki "pan Nie", który jest gotów zakwestionować wszystko, byleby mu słupki poparcia rosły.

A że nie ma pytań na spotkaniach wyborczych, to nikt też nie zweryfikuje co tam kryje się po jego czupryną.

Ja rozumiem, jako wieloletni specjalista od marketingu politycznego, tę jego strategię.

Ma ona jednak wielką wadę. Kiedyś, w najmniej sprzyjającym dla niego momencie, ten nadmuchany balon pęknie.

I zostanie jeno wydmuszka.