W Wyrzysku, gdy tam mieszkałem, miałem swoje ulubione miejsce nad płynącą przez niego rzeką Łobżonką.
Nad jej zakrętem, za tzw. łąką Kuicha. Jej wyższy brzeg porastały olchy czarne, które w upalane lato rzucały przyjemny cień na taflę wody. Sprawiał on, że w tym miejscu woda wydawała się czarna.
Drugi, okolony łąką, aż do wieczora pozostawał w słońcu.
Jako nastolatek chodziłem tam samotnie i marzyłem.
Ot, takie durne, szczenięce marzenia o przyszłości. O podróżach, innych światach, ludziach.
Same nazwy tych miejsc brzmiały jak magiczne zaklęcia otwierające drogę do innych światów.
Samarkanda. Waranasi. Isfahan. Himalaje. Dolina Swat, Kaszmir itd.
I spełniły się.
W pamięci mam obrazy z tamtych miejsc. Już trochę zatarte, ale nadal mogę dostrzec jakiś drobny detal, coś co utkwiło mocnej i ciągle mnie inspiruje.
Jak np. gapienie się na Himalaje, w mieszkalnej łodzi na jeziorze Dal, w Śrinagarze, stolicy Kaszmiru.
Plusk wody o jej burty, nawoływania sprzedawców, krążących w szikarach, przypominających trochę weneckie gondole.
Wioślarz stoi na rufie i jednym wiosłem wiosłuje i steruje.
Sprzedawali z nich paszminę "najlepszą na świecie" i wyroby z wełny kaszmirskiej i papier mache.
Nawoływanie na modlitwę muezinów, z pobliskich i dalszych minaretów.
Smak kaszmirskich jabłek, które w czasach PRL, eksportowano nawet do Polski, w ramach tzw. braterskiej współpracy gospodarczej.
Dziś jeżdżę z żoną nad Wisłę, do Pieńkowa. Rzut beretem od naszego domu.
Mamy kilka ulubionych miejsc, z których doskonale widać perspektywę Wisły, na północ i na południe.
Dzikiej, niezabetonowanej. Z brzegami porośniętymi łoziną, topolami, olchami czarnymi.
Idealne na wpatrywanie się w płynącą wodę i oczyszczenie umysłu z wszelkich myśli.
Jest rzeka i jest moja świadomość. Z minuty, na minutę, jednocząca się z nią.
o patologiach19:21, 29.03.2025
Felieton Styrczuli o rzece czy czymkolwiek innym nie jest wart tego, żeby ktoś mnie zmuszał do udziału w konkursie - zgaduj zgaduli.
Szalbierz kiedyś zrobił konkurs "Kameleon2005" i zagonił do udziału ludzi, którzy się do niego nie zgłosili. To jest aberracja zboczeniowa.
66615:15, 30.03.2025
Jeden lubi muzykę klasyczny, a drugi jak mu skarpety śmierdzą. tak już jest.
pralniaautomatyczna13:45, 31.03.2025
W otoczeniu grajdoła medialnego jest jeden przynajmniej osobnik, co ma dżinsy niebieskie w kolorze brązowym od brudu a giry mu śmierdzą grzybiczym kwachem. Tak już jest w (fp) - fatalne paskudztwo.
Janka Dżoplin13:47, 31.03.2025
Na usprawiedliwienie dodać należy, że on kocha muzykę biednych murzynów tęskniących do swojej ojczyzny w Afryce. Ale nikt się tam nie spieszy ani da się wypchnąć. Ta muzyka, to blues.
fp13:49, 31.03.2025
(fp) - fetorowe paluchy
nurek wopr13:39, 31.03.2025
"Jest rzeka i jest moja świadomość. Z minuty, na minutę, jednocząca się z nią."
To wyznanie wygląda na manifest topielca o cyklu obiegu materii i idei w przyrodzie.
odkurzacz13:41, 31.03.2025
Oczyszczenie umysłu z wszelkich myśli potwierdza uwagę nurka wopr.
1 0
To nie dziwi, jeśli przypomnimy psychodeliczne spotkanie Mariusza Szalbierza z Jarosławem Kaczyńskim w Sarbinowie, mimo, że w tym akurat czasie Jarosław Kaczyński przebywał w Warszawie. Psychodelia, to aberracja świadomości.