Ani ksiądz, ani ojciec

Po zaledwie dwóch latach posługi ksiądz Tymoteusz Szydło, syn byłej premier, podjął decyzję o rezygnacji z kapłaństwa. "Moja reputacja jako księdza jest zdruzgotana przez plotki i domysły. Z bólem stwierdzam też, że nie udało mi się pokonać kryzysu wiary i powołania" – napisał w specjalnym oświadczeniu.

W piśmie do kurii Tymoteusz Szydło zawarł wniosek o uruchomienie procedury dyspensy od celibatu. Jego prawnik zapewnia jednak, że jego klient "nie został i nie planuje zostać ojcem", co uciąć ma plotki, iż powodem porzucenia sutanny miały być "bliskie relacje" z jakąś kobietą.

Pod koniec maja 2017 roku wyświęcenie pierworodnego syna pani premier było jednym z najważniejszych newsów narodowych wiadomości. A msza prymicyjna na Jasnej Górze, koncelebrowana m.in. przez o. Tadeusza Rydzyka i odprawiona w obecności członków rządu RP, a także samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, doczekała się nawet bezpośredniej transmisji.

- Nie widziałam u niego rozterek. Przez cały okres jego formacji modliliśmy się mocno za niego. Chciałabym i bardzo w to wierzę, że będzie po prostu dobrym księdzem – mówiła wówczas o swoim Tymoteuszu mamusia Beata. A w jednym z wywiadów podkreślała, że "wiadomość o powołaniu syna przyjęła z wielką radością i dumą".

Beata Szydło, obecnie europosłanka, unika dzisiaj komentarzy na temat decyzji syna. Nic dziwnego, bo to, co wywinął sutanną młody Szydło, będzie jednak trudno przekuć w sukces. Nawet mamusi, która druzgocząco "pokonała" wredną Unię 1:27.