Zaprogramowana kiepska jakość, czyli o tym, jak powoli toniemy w g...ie

W żargonie producentów nazywa się to "planned absolescence", czyli zaprogramowana nietrwałość wszystkiego co kupujecie spośród artykułów przemysłowych. Wasz telewizor, samochód, lodówka, pralka są tak zbudowane by posłużyły najwyżej kilka lat. Ich producenci chcą was zmusić do tego, że gdy się zepsują, byście kupili nowy. Ich zdaniem lepszy. A to taki sam "szajs" jak te poprzednie.

Kiedy to się zaczęło?

Jakoś sto lat temu, w Genewie.

Producenci żarówek ustalili tam, w tajemnicy, że nie będą produkować żarówek świecących dłużej jak tysiąc godzin.

Jednak powszechnie zaczęło obowiązywać, jakieś 70 lat temu, choć nie wszędzie to zjawisko było powszechne.

Dziś jednak nie ma rzeczy, która byłaby produkowana na długi okres. Jak onegdaj. 

Moja babcia miała maszynę do szycia "Singera", która służyła jeszcze jej matce i miała prawie wiek.

Tania odzież, którą zasypane są sklepy, w większości, to badziewie służące kupującym do pierwszego prania.

Potem nadaje się wyłącznie na szmaty.

Choć jej wyprodukowanie pochłania ogromne ilości wody, którą się w ten sposób marnuje.Dla przykładu, do wyprodukowania jednego T-shirta potrzeba trzech tysięcy litrów wody.

Najczęściej i ta droga, markowa, i ta tania z "Pepco", jest produkowana w Bangladeszu, Indiach, Wietnamie, gdzie "niewolnicy", bo tak trzeba ich nazwać, za głodowy zarobek ją produkują.

W Bangladeszu dniówka szwaczki to około dwóch dolarów amerykańskich.

Producenci w ten sposób wymuszają na konsumentach potrzebę posiadania najnowszego modelu danej rzeczy.Codziennie jesteśmy zalewani reklamami pewnej sieci sklepów RTV i AGD, w których grubas w żółtym kożuszku i "znana" piosenkarka próbują nas przekonać, że tylko u nich jest tanio, zwłaszcza jak kupisz kilka rzeczy.

Wmówili nam, że posiadanie starszego modelu czegokolwiek to obciach.

A rezultat.

Kraje bogate konsumują więcej jak potrzebują, zapełniając świat śmieciami, które eksportują do biednych państw afrykańskich.

Ale także do Polski co pokazały "afery śmieciowe".

Toniemy w gównie, czego większość sobie nie uświadamia segregując odpady.

Bo to takie "ekologiczne".Takie cool.

I jak, znów zrobiło się miło bo choć szafy zawalone niepotrzebnymi ciuchami, to przecież "dbam o środowisko" oddzielając papier od plastiku.

To co my wyrzucamy, w Indiach naprawiają, robiąc np. plastikowe klapki