Zamknij

To był magiczny wieczór! Zlot czarownic w Stróżewicach

fp 13:39, 20.11.2025 Aktualizacja: 15:22, 20.11.2025
1

To było już piąte spotkanie w ramach tegorocznej edycji programu „Danie wspólnych chwil” Fundacji Biedronka. Tym razem panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Stróżewicach zaprosiły na wieczór wróżb, czarów i magii. 

Niecodzienny temat spotkania sprawił, że frekwencja była znakomita, a do Stróżewic zawitali mieszkańcy także okolicznych miejscowości. 

Do czasu zakończenia wspólnego posiłku wszystko było po staremu, ale w pewnej chwili w sali nagle zgasło światło i przy muzyce niczym z horroru wtargnęły na miotłach Ania, Beata i Kasia. Kruczoczarno odziane, w spiczastych kapeluszach, z rozwianymi włosami (wiadomo, miotła ma swoją prędkość!), wszystkie o nietuzinkowej urodzie podkreślonej długimi szponami, zębiskami jak u wampira, czy urodziwą brodawką na haczykowatym nosie. 

A za chwilę zaczęły rozbrzmiewać salwy śmiechu z tego, co wróżka Ania, na co dzień szefowa miejscowego KGW, wypatrzyła w czarodziejskiej kuli. 

„Widzę walizkę... i tłum kuracjuszy, co już oczyma wyobraźni widzą Cię przy kompotach i wieczorkach tanecznych! Uważaj na panów z pokoju 112 i 118 - jeden będzie Cię nosił w tańcu, drugi wnerwiać gadaniem. Ale wrócisz młodsza, weselsza i z plotkami na pół roku!” – to była wróżba dla miejscowej królowej sanatoryjnych dancingów.

„Ooo, widzę wąsy. I serce. I trzy opcje. Pierwszy - wygląda, ale nie mówi. Jak ozdoba do kompletu. Drugi - mówi, ale nie wygląda. Takie radio bez wizji. A trzeci - ani nie wygląda, ani nie gada, ale zrobi Ci herbatę, przyniesie koc i nie będzie marudził. Kula krzyczy dużymi literami: BIERZ TEGO TRZECIEGO, bo ma szansę na długi termin ważności! (dla Irenki szukającej męża - w dziale wróżb miłosnych, gdzie nie ma nie ma zwrotów, reklamacji ani możliwości oddania „towaru” po 14 dniach). 

A potem kobieta, która jak wejdzie do kuchni, to nawet anioły ustawiają się po dokładkę. Semik - mistrzostwo. Sałatka makaronowa - legenda. A dobroć taka, że mogłaby świecić na pół wsi, gdyby podłączyć ją do latarni. Mirka - wdowa, ale z taką pogodą ducha, że mogłaby uczyć optymizmu na uniwersytecie trzeciego wieku!

„Kula mówi: spokój, ciepło i nowy rozdział. Jeszcze nie koniec tańców, nie koniec kaw, nie koniec śmiechu. Na horyzoncie ktoś życzliwy, ale nie naciskający - taki, co najpierw zapyta „czy mogę?", a dopiero potem usiądzie. Spodziewaj się towarzystwa - i to nie tylko gołębi na balkonie! Widzę sernik, sałatkę i syna, który coś kombinuje. Coś się kroi: może pierścionek, może bobas, może weselicho! Bądź gotowa - bo rodzina Ci się powiększy prędzej, niż zdążysz ubić pianę z białek” - przepowiadała Mirce wróżka.

„Kula pokazuje coś ważniejszego: serce wielkie jak .stodoła! Zawsze gotowa pomoc - tu podasz rękę. tam upieczesz coś słodkiego, tu posprzątasz, tam zorganizujesz, a wszystko z uśmiechem. I jeszcze trzy dodatkowe ręce schowane w kieszeni” (wróżba dla Oli, która swoją energią mogłaby oświetlić pół gminy).

„On podejmuje decyzje, ale wszyscy wiemy, że tylko kulturalnie potakuje, żeby w domu była zgoda... i obiad. On cierpliwy jak buddyjski mnich, ona rządzi jak generał po kawie. I bardzo dobrze - dlatego w domu jest porządek, a we wsi działanie! Widzę też coś jeszcze... Słucha swojej żony jak radia - 24 godziny na dobę, bez zakłóceń. Posłuszny, zgodny, ułożony, bo wie jedno: w tym domu rządzi Beata, a on jest mądry i się do tego nie wtrąca. Dzięki temu mają harmonię idealną - ona na tronie, on w terenie, i wszystko chodzi jak w zegarku!” (wróżba dla Mariusza, sołtysa Stróżewic i radnego gminy).

Zaraz po nim kolej na Andrzeja, lokalnego mistrza humoru. „Człowiek, który rozbawi nawet ścianę, a cytrynówką potrafi obudzić tych, co już dawno posnęli. Wiecznie uśmiechnięty, zawsze gotowy na żart, na wycieczkach ze swoim „przyszywanym wnuczkiem", a na parkiecie pierwszy, choć czasem tańczy tylko górą, bo nogi mówią: my już dzisiaj mamy wolne! Gdzie Ty jesteś, jest śmiech, zamieszanie, pogoda ducha, życzliwość i serce na dłoni. I...- o, proszę bardzo - na dnie kuli stoi buteleczka! Twoja słynna cytrynówka, co zwala z nóg szybciej niż wiatr halny!”.

Następny radny Tadeusz. „Jedyny w naszej gminie, który zachodzi do urzędu tak często, że pani wójt zna już zegar jego kroków. On nie pyta raz, on pyta regularnie! A jak trzeba, to i mrugnie oczkiem, i zagada niby przypadkiem: pani wójt, a świetlica - jak tam? Co tam? Kiedy? Kula stuka jak młotek – to na pewno Twoja energia. Upór masz większy, niż cały urząd razem wzięty”.

I kolejna Irenka - kobieta która jedną ręką skubie kurę, drugą robi rosół, a trzecią (bo na pewno musi mieć trzecią) jeszcze pomaga sąsiadom. A co do jej rosołu, to ma taką moc, że postawi na nogi nawet sołtysa po Sylwestrze.

Po niej Basia i Ireneusz. Para tak wyjątkowa, że powinni mieć własny serial w telewizji. Tytuł: „Basia rządzi, a Ireneusz udaje, że ma coś do gadania” (tu Ireneusz nieśmiało próbował zaprotestować temu, co twierdzi kula). 

„Basia - kobieta torpeda, energia jak elektrownia atomowa, mistrzyni tortów z Biedronki i królowa organizacji wszystkiego. Ireneusz - spokojny, wyrozumiały i bardzo szczęśliwy, bo wie, że jak Basia mówi, to reszta słucha. Razem tworzą idealną mieszankę: ona iskra, on tlen. Kula jasno mówi: Basia rządzi, Ireneusz potakuje - dzięki temu jest spokój na świecie”. 

„A teraz kobieta, której nie trzeba przedstawiać. Serce na dłoni, uśmiech zawsze gotowy, życzliwość jak ciepła herbata zimą. Jak trzeba - zatańczy, jak trzeba - pomoże, jak trzeba - wesprze słowem lub zupą. To królowa ogrodu i ogrodowej dżungli. Kwiaty rosną przy niej szybciej, sałata trzyma pion, a pomidorki dojrzewają tylko dlatego, że boją się ją zawieść. A jej ręce? To magia! Dar od natury. Cokolwiek dotknie - rośnie, kwitnie, prostuje się albo zaczyna smakować. No... a jak czasem podniesie głos na swojego męża, to nikt niech się nie da nabrać - to nie złość, tylko taki język miłości w wersji głośniejszej. Ona krzyczy, on kiwa głową i oboje wiedzą, że to po prostu rozmowa z podziałem na role” (wróżba dla Ani, żony Andrzeja).

A potem Małgosia, niewiasta, której spokój można by butelkować i sprzedawać jako lek na nerwy. Zawsze opanowana, zawsze pogodna, zawsze z uśmiechem. Takt i stoicki spokój, że nawet Romek przy niej nie podskakuje i nie strofuje. 

I Mariola - z ręką do kwiatów i porządkiem w duszy, w domu i w ogrodzie. Przy niej nawet chwasty wstydzą rosnąć. „A mąż? Klasa sama w sobie. To wystruga, to pospawa, to druciki skręci, i jeszcze uśmiechnie się przy tym, jakby właśnie dostał medal. I wiecie dlaczego tak pięknie wszystko działa? Bo Mariola go świetnie wyszkoliła. Tak delikatnie, tak spokojnie, tak cichutko, że nawet nie zauważył, kiedy stał się mistrzem od wszystkiego!”.

No i jeszcze redaktor, który „potrafi zrobić zdjęcie szybciej, niż wróżka zdąży poprawić włosy”. 

[FOTORELACJA]2068[/FOTORELACJA]

- A jeśli komuś się wróżba nie spodobała? Spokojnie! Wróżka wyposażona jest w zestaw naprawczy, igłę, nitkę i trzy plasterki. Zszyje dumę, zaklei ego i wyśle z powrotem na salę jak nową i nowego! - zapewniła Natalia, narratorka stróżewickiego sabatu czarownic. 

Żadnej reklamacji jednak nie zgłoszono.

(fp)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

OSTATNIE KOMENTARZE

0%