- Sławek urodził się 7 lipca 2016 roku. Pamiętamy, że odkąd był niemowlakiem, towarzyszył mu delikatny kaszel - opowiadają rodzice chłopca.
Początkowo bagatelizowaliśmy ten objaw, myśleliśmy, że to nic takiego. Jednak, gdy skończył rok, zamiast kaszlu pojawił się dziwny płacz, zamieniający się w śmiech.
Próbowałam go wtedy uspokoić, zwykle zabranie na ręce i przytulenie pomagało. Tak mijały kolejne miesiące, dopóki Sławcio skończył 3 lata. Z dnia na dzień zaczął dostawać dziwne, szorstkie ataki śmiechu. Wtedy po raz pierwszy naprawdę zaczęliśmy się bać…
Profesor neurochirurgii, do którego zwróciliśmy się o pomoc, uznał, że zachowanie dziecka należy przypisać do tików nerwowych i przepisał lek na epilepsję. Najpierw preparat pomagał, ale później liczba ataków się zwiększała. Wykonano rezonans magnetyczny, żeby zbadać, co to za dziwny śmiech męczy go w dzień i w nocy...
Rezonans wykazał guz o rozmiarze 15 mm w podwzgórzu - hamartomę… Żadnych objawów epilepsji nie znaleziono.
Przepisano synkowi bardzo nowoczesne leki, ale też uprzedzono, że potrzebna będzie operacja. W grudniu 2021 roku odbyła się pierwsza operacja w Japonii. Lekarz powiedział, że guz cisnął na część odpowiadającą za ataki. Od razu po zabiegu ataki zniknęły. Jednak nie trwało to długo… Po 2 tygodniach znów się zaczęło. Dzisiaj Sławek ma 12 ataków na dobę, w dzień i w nocy.
Konsultowaliśmy się z lekarzami z różnych krajów, wiele z nich odmówiło nam pomocy, ponieważ niezbędna operacja jest bardzo skomplikowana i ryzykowna. W końcu udało się znaleźć pomoc! Została podjęta decyzja wykonania drugiej operacji inną metodą w klinice Hiszpanii.
Koszt leczenia wynosi 360 tysięcy złotych. To dla nas zbyt duża kwota, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Błagamy, wesprzyjcie naszego synka w tej ciężkiej drodze ku pełni zdrowia!
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz