Mój dziadek ze strony śp. taty był rolnikiem. Jego pradziadek był rolnikiem. I tak do siódmego pokolenia. Wiem, jak trudno - bo sam pracowałem, czy to przy żniwach, czy wykopkach lub sianokosach - zebrać przyzwoity plon zboża, buraków czy ziemniaków. I wiem, ile to kosztuje, począwszy od zakupu ziarna siewnego, warchlaków do hodowli żywca bądź cieląt lub krów przeznaczonych na produkcję mleka. Do tego należy dodać niepewność aury, która może obniżyć plony czasami do zera. Wiem, ile potrzeba mleka, by wyprodukować jeden kilogram masła i jeśli jest ono w sklepie tanie, to jest to szajs, a nie masło lub ser twardy, podpuszczkowy. Mieszczuch tego nie wie, więc może pora by się dowiedział i nie gadał pierdół o protestach rolników.
Przyczyny protestów rolników są różne - od zalewu europejskich rynków tanim zbożem, cukrem, olejem z Ukrainy i Rosji, po wzrastające koszty produkcji spowodowane inflacją i wzrostem cen nawozów sztucznych i środków ochrony roślin, zabiegów agrotechnicznych oraz podwyżek cen oleju napędowego do rolniczego sprzętu - ciągników, kombajnów itd. Są jeszcze koszty przechowywania, transportu, robocizny przy gospodarstwach wielkopowierzchniowych, na których sama rodzina wszystkiego nie obrobi. Do tego dochodzą koszty certyfikatów i opieki weterynaryjnej w przypadku gospodarstw hodowlanych - trzody chlewnej bądź bydła. Koszty można mnożyć, a ceny produktów rolnych w skupie spadają od dwóch lat. I w niektórych przypadkach są niższe o około trzydzieści procent. W skupie, nie w detalu. Bo tam ceny rosną.
Mleczko nasze mleczko. Ile kosztuje?
Skupmy się tylko na mleku, bo jest to artykuł pierwszej potrzeby oraz artykułach z niego uzyskiwanych. W grudniu ubiegłego roku średnia cena za litr mleka w skupie wynosiła około dwóch złotych. Szacunkowo, bo ostateczne dane będą znane po żniwach, cena jednego litra pod koniec obecnego roku wyniesie ok. złotego i dziewięćdziesięciu groszy. To spadek o dwadzieścia dwa procent w relacji do ubiegłego roku i około dwudziestu pięciu do dwa tysiące dwudziestego drugiego.
Porównajcie sobie te ceny z cena mleka w popularnym dyskoncie o zwartości tłuszczu 3,2 procent. Mam na myśli popularne marki, a nie np. mleko-bio, które jest średnio dwa razy droższe od popularnego.
A jaki jest koszt produkcji artykułów mleczarskich dotyczący tylko i wyłącznie samego mleka? Na jeden kilogram masła potrzeba ok. dwudziestu dwóch litrów mleka, co przy średniej za litr wynoszącej aktualnie złoty i osiemdziesiąt sześć groszy, daje ok. 38 złotych za kilogram. Tradycyjna "ćwiartka" masła powinna zatem kosztować ok. 9 złotych, a wynosi (w promocji) od 3 do 5 złotych. Mówicie taniocha, a spytaliście się kiedyś siebie, dlaczego jest tak tanie? I czy aby na pewno do produkcji naszego masełka użyto polskiego "mleczusia ". A może ukraińskie?
Dalej: do produkcji jednego kilograma sera twardego, podpuszczkowego używamy dziesięć litrów mleka. Przemnóżmy zatem przez cenę jednego litra i dostaniemy ok. 19 złotych za kilogram. Pamiętajmy, że to tylko koszt mleka, a jest ich znacznie więcej. Sam widziałem w sklepie popularne gatunki, np. "gouda" czy "salami", za ok. 22 złote za kilogram. Taniocha prawda? A jesteście pewni, że te sery zostały wyprodukowane z polskiego mleka, bo nie znam takiego zakładu mleczarskiego, który by sprzedawał swoje produkty poniżej kosztów produkcji. Mieszczuch się cieszy, ale czy rolnik? Tu nie mam wątpliwości - nie cieszy się.
Opłacalność produkcji rolnej dziś, w kontekście importu tańszych produktów spożywczych z Ukrainy, "efektu cieplarnianego" oraz "zielonego ładu" narzuconego przez UE, to prawdziwa kwadratura koła. Łatwo się tego problemu nie rozwiąże, a trzeba i to szybko, bo wkrótce europejskie rolnictwo może stać się wyłącznie skansenem. Żywność nie może być za tania, bo ktoś musi za to zapłacić.
Jeśli nie zapłaci konsument, to zapłaci rolnik. I nie jest to sprawiedliwe.
1 0
Ładnym panią dam ser z pod laski za darmo. Która chętna?