Uwielbiam szperać w starych książkach kucharskich, więc poszperałem co jadało się na wigilię Bożego Narodzenia przed II wojną światową, w XIX i XX wieku.
Musiały być potrawy z pola, sadu, ogrodu oraz wody.
Wszystkie postne choć, w niektórych regionach podawano paszteciki z cielęciną. Zasadniczo bez masła, śmietany i mleka, choć ten zakaz nie był zbyt rygorystycznie przestrzegany.
Moja ulubiona autorka Lucyna Ćwierczakiewiczowa w książce kucharskiej z połowy XIX wieku proponuje podać na wigilię:
- z zup: barszcz czysty z uszkami grzybowymi, grzybową lub migdałową
- przystawki: paszteciki z ryb w cieście francuskim
- z ryb: szczupaka duszonego w maśle
- na słodko: ryż z szafranem i czekoladą
O pierogach z kapustą i grzybami ani słowa.
Karp był jedną z wielu ryb jaką jadali nasi przodkowie, ale nie jedyną i najważniejszą, jak to dzisiaj jest.
Było całe mnóstwo różnych gatunków.
I tak: sandacze, węgorze, karasie, śledzie, sielawy, miętusy itd. Wybór zależał od zamożności domu oraz odległości do miejsc występowania ryb.
Karp za Minca je wyparł, bo można było go hodować na masową skalę w stawach "Centrali Rybnej".
Jak pamiętam z dzieciństwa, w smaku przypomniał jeziorny muł i takoż nim pachniał.
O wiele lepsze były te odławiane przez rybaków w okolicznych jeziorach wokół Wyrzyska na kilka dni przed wigilią.
Trzymali je potem w wielkich, metalowych wannach i już nie karmili, by straciły swój mulisty smak i zapach.
W moim domu pojawił się też często szczupak w maśle, na ciepło i ryby "po pomorsku" w zalewie octowej z cebulą i przyprawami. Głównie jednak karasie, płocie, okonie, leszcze. Co tam Tato złowił na wędkę.
Długie przebywanie w zalewie sprawiało, że ości się "rozpływały", co w przypadku leszczy było bardzo istotne.
Czego jeszcze nie jedli nasi przodkowie - i to nie tak dawno?
Ano królowej polskich stołów, czyli sałatki ziemniaczanej lub śledziowej.
To także stosunkowo nowe wynalazki kulinarne.
Generalnie, jak dla mnie, większość z nich jest zbyt ciężkostrawna, więc ich nie jem. Różnych grochów z kapustą, kapusty z grzybami, pierogów z kapustą i grzybami.
Zostaje mi czysty barszcz czerwony, no i słodkości. Na nie mam uczulenia i je uwielbiam.
Zwłaszcza roladę makową albo sernik z sera śmietankowego ze Strzałkowa. Koniecznie z mnóstwem rodzynek i lukrem, czyli "glansem" na wierzchu.
Smacznego!
2 3
na pamiątkę miny Józefa gdy dowiedział się,że Miriam jest w ciąży 🤣
3 1
Zamiast dekomunizować karpia, niech raczej Antoni się autozdekomunizuje. Nie było dekomunizacji i takie tłuste koty komuny robią sobie śmichy - chichy siedząc w fotelu firmy Forte.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu faktypilskie.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz