Zamknij

Wsi spokojna...

Antoni StyrczulaAntoni Styrczula 08:39, 27.01.2025
Skomentuj

Nienawidzę miast. Zgiełku, smrodu spalin, obsranych przez psy trawników, zarzyganych klatek schodowych, osiedli jak getta, ogrodzonych murami. Wrzaskliwych sąsiadów za ścianą i zagraconych samochodami, uliczek. Kocham wieś.

Myślę, że to dorastanie w małym miasteczku, o których się mówi, że "głowa jest na rynku, a nogi w kartoflach", spowodowała moją niechęć do miast.

Bo Wyrzysk, choć nosi dumnie nazwę "miasta", niewiele się różni od większej wsi.

Chodzi mi o styl życia. Leniwy, bez pośpiechu i tego całego zgiełku wielkich aglomeracji.

Gdzie prawie każdy, każdego zna. Wie co gotuje na obiad i jakie ma problemy. Gdzie nie ma tej cholernej anonimowości. Co ma swoje plusy i minusy, ale więcej plusów.

Dwadzieścia lat temu sprowadziliśmy się do Sadowej, małej wsi pięć kilometrów od Łomianek. Na skraju Puszczy Kampinoskiej. Za naszym domem mamy tylko dębowy zagajnik, skraj lasu. A dalej Rezerwat "Sieraków" - ostoja ptactwa, łosi, bobrów itd.

Nazwa wsi nie pochodzi od "sadu", ale od "posadowienia". Dawniej w takich osadach dawano ziemię robotnikom leśnym i osadnikom sprowadzanym z Niemiec do osuszania okolicznych bagien. Jeszcze po wojnie obecny Dziekanów Leśny nazywał się Dziekanów Niemiecki. Potem, ze względu na złe konotacje, nazwę zmieniono, a osadników wyrzucono do Niemiec.

Mamy tu swój skrawek ziemi, z kilkoma jabłonkami w ogrodzie, wiśniami japońskimi, pięknym, rozłożystym platanem, tulipanowcem i rododendronami kwitnącymi wiosną na purpurowo, biało i różowo.

Jak mawiają Anglicy - "my home is my castle".

To ja w nim określam reguły, a nie jakaś wspólnota. Nie muszę się nikomu tłumaczyć kiedy mam ochotę wysikać się pod drzewem albo zrobić grilla.

Nie mam za ścianą imprezowiczy albo patologicznej rodzinki wrzeszczącej na siebie od rana do wieczora.

Sąsiadów mam fajnych i zawszę mogę liczyć na ich pomoc. Każdego dnia mówimy sobie "dzień dobry" i zamieniamy kilka słów.

Choć kilometr od nas biegnie ruchliwa trasa "7", nie słyszymy huku jadących samochodów. Czasami, wieczorami jakiś głuchy odgłos.

Podczas spacerów uliczkami Sadowej i pobliskiego Izabelina-Dziekanówka zawsze się pozdrawiamy, czy kogoś znamy bliżej, czy też nie.

Po dwudziestu latach odróżniam już "ziomali" od przybyszy z Warszawy przyjeżdżających do Sadowej w weekendy. Parkują tu swoje samochody i albo spacerują po lesie albo wyprawiają się stąd rowerami. Zaaferowani, śpieszący się.

Wieczorami "moja" ulica Jagodowa jest cicha i spokojna. Z rzadka przejeżdża jakiś samochód.

Jak dotąd nie było na niej, przez te lata, żadnych gwałtownych wydarzeń.

Nawet "nasi miłośnicy mózgojebów" respektują ciszę nocną i nie wydzierają się na całe gardło, jak to bywa w mieście.

A za co najbardziej kocham mój dom?

Bo jestem tu u siebie. Na moim skrawku ziemi, którego nie muszę z nikim dzielić.

Pod moim "prywatnym" niebem oraz słońcem.

Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

DonaldDonald

0 3

Od kiedy Unią rządzi lewactwo czyli pana opcja to już człowiek nawet u siebie w domu nie jest sterem ani żeglarzem.

11:08, 27.01.2025
Odpowiedzi:1
Odpowiedz

******

0 0

Trzeba mieć problemy psychiatryczne, żeby we władzach Unii zobaczyć ,,lewactwo,,. Konieczny dobry specjalista i to jak najszybciej.

13:18, 27.01.2025

0%