Mam już dosyć pieprzenia Tuska, Trzaskowskiego, Hołowni, Nawrockiego et consortes, że musimy wydawać ponad pięć procent PKB na zbrojenia. Oczywiście, bezpieczeństwo zewnętrzne jest ważne, ale co z tego, że jeśli nawet przed Rosją się obronimy, to zabraknie nam wody pitnej. A zabraknie, jak pokazał raport GUS z ubiegłego roku i mapy IMGW.
Ten szkodnik Nawrocki prawie w każdym wystąpieniu pieprzy, że węgiel "trzeba wydobywać i fedrować". I nim palić, jakby nie dostrzegał katastrofy ekologicznej wokół siebie.
Niech ruszy tyłek i pojedzie w regiony gdzie wody pitnej już brakuje, a tylko będzie jeszcze gorzej.
A to za sprawą m.in. zmiany klimatu spowodowanej spalaniem paliw kopalnych, w tym węgla.
Od lat mamy w Polsce hydrologiczną suszę, czego dowodem są wysychające bagna w Biebrzańskim Parku Narodowym i Kampinosie.
W UE jesteśmy na dwudziestym czwartym miejscu pod względem zasobów odnawialnych wody.
W przeliczeniu na metry sześcienne wypada tysiąc siedemset metrów sześciennych wody pitnej na jednego mieszkańca.
Średnia dla UE wynosi cztery tysiące sześćset, czyli prawie trzykrotnie więcej jak w Polsce!
Przyczyny niskiego zasobu wody są trzy.
Niskie sumy opadów atmosferycznych.
Duże parowanie.
I...
I tu już nasza wina, nieracjonalna gospodarka wodna spowodowana błędami popełnianymi przez kolejne rządy.
Od Mazowieckiego do Tuska.
Betonowanie rzek.
Brak zbiorników do gromadzenia wody.
Wycinka lasów.
Nadmierna urbanizacja na terenach, które były kiedyś terenami zalewowymi.
Nawet jeśli poziom np. Wisły jest w jednym roku wysoki, to prawie cała spływa do Bałtyku i mamy z tego figę z pętelką.
A opadów atmosferycznych w Polsce będzie coraz mniej.
A jeśli, to deszcze nawalne, występujące tylko lokalnie.
Niech Tusk ze swoim rządem przejedzie się do Kampinoskiego Parku Narodowego i zobaczy wyschnięte bagna.
Jeszcze dziesięć lat temu było w nich wiele wody.
To tylko dwadzieścia kilometrów od Warszawy.
Niech na własne oczy się przekona, jak jest źle.
Ostatnia mapa hydrologiczna IMGW krzyczy czerwienią.
A ta czerwień oznacza miejsca gdzie już jest sucho i będzie jeszcze suszej.
Co przełoży się na ceny żywności.
Parę lat temu pisałem, że duży pęczek włoszczyzny będzie kosztować dziesięć złotych.
Już w niektórych rejonach i sklepach tyle kosztuje.
A jeśli nic z brakiem wody nie zrobimy, jego cena za parę lat może być kilkukrotnie wyższa.
Wiem, że jest to może wołanie na puszczy (nomen omen), ale ruszcie głowy panie i panowie z rządu i parlamentu.
Wam zawsze tę szklankę wody w restauracji sejmowej lub kancelarii premiera podadzą.
Jak mawiano w PRL - rząd się sam wyżywi. I napoi.
A co z całą resztą?
idioten machine12:31, 23.04.2025
Woda ma to do siebie, że się gromadzi a potem spływa do morza (Komorowski). To wszystko przez przekop mierzei (Zielińska i Hennig-Kloska). Wówczas planeta płonie i nie ma czym gasić (Trzaskowski).
1 1
Można wprowadzić obowiązek gromadzenia sików a następnie odparowywać wodę do zamkniętego obiegu. Wzorem mogą być techniki z kosmosu gdzie astronauci przebywają po pół roku. Muszą coś pić i szczać.