Nie jest moim zadaniem szukanie winnych tego stanu rzeczy.
A tak swoją drogą, obie strony mają sporo za paznokciami.
Rozumiem też, że kampania wyborcza sprzyja polaryzacji.
Rzecz jednak w tym, że sprawy zaszły już za daleko, bo oba "plemiona" nie chcą i nie potrafią ze sobą rozmawiać bez emocji i obrzucania się inwektywami.
Nawet w sprawach bezdyskusyjnych, jak bezpieczeństwo kraju, naparzamy się aż miło, a gość na Kremlu zaciera ręce.
Bo mu w to graj. Od dawna Rosja lubiła mącić, przekupywać (Targowica), osadzać na tronie swoich pupili.
A skończyło się to tak, że na ponad pół wieku straciliśmy własne państwo.
Dlaczego? Bo byliśmy słabi i skłóceni.
Dziś jest podobnie. Oba "plemiona" pod wodzą swych liderów nie tylko, że nie umieją ze sobą rozmawiać, ale nienawidzą się do tego stopnia, że gdyby nie resztki hamulców moralnych, które w nich tkwią, to by się pozabijali.
Ale nie mogą się rozwieść i pójść w swoją stronę, zabierając ze sobą, po połowie, dorobek ich wspólnego życia. Jak to było w tysiąc dziewięćset czterdziestym siódmym roku, gdy po Indiach brytyjskich powstały Indie i Pakistan. A jeszcze potem, gdy Pakistan Wschodni odłączył się od Zachodniego i utworzono w to miejsce niepodległy Bangladesz.
My po prostu nie mamy gdzie pójść. Musimy żyć na tym samym terytorium.
Jeśli nie potrafimy razem, to możemy obok siebie.
Jak sąsiedzi, którzy ze sobą nie rozmawiają, ale też nie obrzucają kamieniami.
Tolerują się, co znaczy, akceptują ich styl życia, kuchnię, poglądy polityczne, ubiory.
Nie jest to może stan idealny, bo byłoby lepiej gdybyśmy tworzyli wspólnotę, ale jeśli tego nie potrafimy to lepszym od nienawiści rozwiązaniem, jest tolerancja. Nie oznaczająca wszakże akceptacji.
Po prostu, pozwólmy żyć innym. Tak jak chcą.
W granicach prawa, oczywiście.
2 0
Precz z kaczyzmem! ! !