Zamknij

Tadeusz Ukleja: - To Toyota mnie znalazła!

09:12, 28.12.2016
Skomentuj

Rozmowa z Tadeuszem Ukleją, właścicielem Autoryzowanej Stacji Dealerskiej Toyota w Ujściu.

W naszym regionie od lat nazwisko Ukleja kojarzone jest z marką Toyota. Zacznijmy jednak o tego, co było wcześniej…
- Jesienią 1978 roku założyłem mały warsztat blacharsko-mechaniczny przy ulicy Jagiełły w Ujściu. Ruszyłem z nim dokładnie 16 października, w dniu wyboru kardynała Wojtyłły na papieża. Dzisiaj nazywam to warsztacikiem, ale na tamte czasy był to porządny zakład, wybudowany od podstaw, z nowymi stanowiskami, z zapleczem socjalnym. W okolicy nikt takiego nie miał, ludzie w szopach robili.

Najpierw zajmowaliśmy się naprawami, a potem, w stanie wojennym, od podstaw składaliśmy samochody – polonezy maluchy, duże fiaty. Sporo ich złożyłem, maluchów chyba ze trzydzieści, nawet cztery polonezy z silnikiem diesla, bo miałem kontakty w fabryce na Żeraniu, gdzie wówczas prowadzono doświadczenia na dieslach. Poznałem głównego konstruktora, powyciągałem od nich obudowy od poloneza i włożyłem do środka silnik dieslowy od passata. Z Żerania to jeszcze dostawałem karoserie kompletne, ale z fabryki w Tychach sprowadzałem karoserie golutkie. Do tego przywoziłem worki montażowe, podzespoły i mój 13-letni wówczas syn Mariusz składał w garażu te maluchy. W stanie wojennym to był bardzo dobry geszeft. Ludzie w kolejce czekali po auta.

To był zalążek naszej późniejszej działalności związanej ze sprzedażą samochodów. Ważny krok w poważnym już biznesie postawiliśmy w1987 roku, kiedy podpisaliśmy umowę współpracy z przedsiębiorcami z Niemiec. W ramach tej kooperacji naprawialiśmy w Ujściu uszkodzone samochody, które następnie wracały na rynek niemiecki. Później, po 1989 roku, działania te przekształciły się w import. Sprowadzaliśmy auta, naprawialiśmy je, ale one już nie wracały do Niemiec, gdyż rynek u nas był tak chłonny, że to co naprawiliśmy, sprzedawało się na pniu! Był to okres prawdziwego boomu samochodowego, kiedy na polskie drogi wyjechały tysiące zachodnich marek. Otrzymywałem zamówienia z całej Polski, łącznie z Warszawą, miałem wśród klientów zacnych ludzi, nawet dyrektora technicznego Żerania, który zamówił u mnie mercedesa. To był ten sam pan, u którego ja dziesięć lat wcześniej zamawiałem karoserie.

Wtedy niezwykle liczyły się takie „życiowe” kontakty. Jak się nie pojechało, nie pogadało osobiście, to nic się nie załatwiło. Takie to były czasy, ale całkiem fajnie je wspominam.

A jak znalazł Pan drogę do Toyoty?
- To Toyota mnie znalazła. Umowę podpisaliśmy w 1994 roku, ale jak to z tym „znalezieniem” mnie było dowiedziałem się dopiero kilka miesięcy później, przy okazji otwarcia w Ujściu pierwszego saloniku tej marki. Otóż Toyota szukała wtedy w regionie pilskim dealera. Padło na mnie, tyle że ja… nie składałem żadnego wniosku. Okazało się, że przez pół roku zbierali o mnie opinie, o innych, którzy się o to starali, zresztą także. Wiedzieli o mnie wszystko. No i zadecydowali, że jest tylko jeden odpowiedni kandydat na dealera - Ukleja.

Od tamtej pory do dzisiaj nieprzerwanie działam pod szyldem Toyoty. Dzień, w dzień, bez wytchnienia...

Jakie momenty były przełomowe w historii firmy?
- Toyota była pierwszym zagranicznym dystrybutorem aut na Polskę. Pamiętam, jak przyjechał do mnie człowiek, który zakładał Toyota Motor Poland. Uznał, że ten pierwszy salonik jest wystarczający. Ale potem przyjechali szefowie rozwoju sieci i już w 1997 roku zaczęli naciskać na budowę nowego. Szukałem odpowiedniej lokalizacji i w końcu znalazłem tę „dziurę” przy drodze krajowej nr 11, zabagnioną łąkę, położoną trzy metry poniżej reszty terenu. Woda tam stała, musiałem ją wypompować, nawieźć ziemi, zasypać.

A po ośmiu latach, w 2008 roku, zdecydowaliśmy się na rozbudowę obiektu w Ujściu. Bo znów był za mały.

W międzyczasie ruszyliście na Poznań…
- W Poznaniu dealerzy słabo działali. Któregoś dnia usłyszałem: - Masz błogosławieństwo, wchodź w Poznań! I tak też się stało. Poszło bardzo szybko. W 2002 roku kupiłem działkę w Suchym Lesie i w sierpniu 2003 roku otworzyliśmy tam kolejny salon Toyoty. Trzy lata później „wszedłem” w Lexusa. Nowy obiekt przy ulicy Lechickiej w Poznaniu powstał w ciągu zaledwie 5 miesięcy. Był to pierwszy salon Lexusa w Polsce. Była to niezwykle odważna decyzja, wiązało się z nią zaangażowanie dużych pieniędzy, a w naszym kraju kompletnie nie było jeszcze rynku Lexusa. A tymczasem powstał luksusowy salon, za grube miliony złotych, w wyrafinowanym stylu, z nowoczesnym designem, przenoszący naszych wymagających klientów do całkiem innej rzeczywistości. Ale wszystko to przetrwałem i dzisiaj jest dobrze, w tym roku sprzedamy około 400 Lexusów. To naprawdę dużo!

A propos designu: od listopada nowy wystrój ma salon w Suchym Lesie, wraz z nowym rokiem zabierzemy się za wnętrze salonu w Ujściu. Salon Lexusa pokazał nam, że ludzi bardzo przyciąga elegancja, klimat, właściwa obsługa. Sporo to kosztuje, ale wygląda jak z innej bajki!

Konkurencja w Poznaniu nie patrzyła na Pana krzywo?
- Wręcz przeciwnie. Na tej samej ulicy jest ponad dwudziestu dealerów samochodów. Żyjemy w wielkiej przyjaźni, niekiedy przychodzą do mnie i pytają: jak ty to robisz? To bardzo miłe, że zaskarbiłem sobie ich szacunek. Ale to nie bierze się z niczego, oni widzą we mnie gospodarza. I taka postawa przekłada się na opinie klientów, oni też widzą, że człowiek nie próżnuje. Czasem klient mówi do mnie: - Dopiero co widziałem pana w Ujściu, a pan jest już w Poznaniu. Tak, staram się być wszędzie. Za godzinę też będą już gdzie indziej. Ale jak ktoś zadzwoni, że chciałby się spotkać tylko ze mną, to nie ma problemu. Proszę bardzo, kiedy tylko pasuje!

Domyślam się, że lubi Pan kontakt z klientami…
- Może mi to zostało z dawnych czasów, ale lubię być z ludźmi, nie odganiam się od nich. Jako firma sponsorujemy sport, siatkówkę, żużel, wspomagamy osoby niepełnosprawne. Staramy się pomagać tam, gdzie tej pomocy ktoś potrzebuje. Jeśli czegoś brakuje, to czasu, żeby być wszędzie, bo najczęściej doba jest dla mnie za krótka. Ale na pewno w okresie karnawału nie może zabraknąć czasu na bal dla naszych klientów i przyjaciół. W styczniu odbędzie się on już po raz dwudziesty drugi. Tak się ta tradycja przyjęła, że bal po prostu musi być! Nie ma odwołania!

Ale wrócę jeszcze do inwestycji: w lipcu 2010 – przy współfinansowaniu środkami Unii Europejskiej – uruchomiliśmy w podpoznańskim Złotkowie Autoryzowany Serwis Blacharsko-Lakierniczy. To niezależny, kompleksowy serwis, spełniający najwyższe standardy środowiskowe. Poszliśmy z tym projektem śmiało, ze dwadzieścia lat do przodu. Bardzo dobrze to funkcjonuje, roboty nie idzie przerobić!

Kolejne przedsięwzięcie rozpocznie się lada chwila na poznańskiej Śródce. Kupiłem tam działkę u zbiegu ulic Zawady i Główna – to były chaszcze, śmieci, latem ktoś tam koczował. Teren jest już uporządkowany, w styczniu wchodzi firma budowlana, w czerwcu obiekt ma być gotowy.

Pod szyldem Toyota Grupa Ukleja działać będzie tam m.in. serwis samochodów używanych, które wrócą na rynek odrestaurowane „na igłę”, z ubezpieczeniem i gwarancją, niczym nowy samochód. Powstanie cały kompleks usługowy – serwis wtórny, wypożyczalnia samochodów, myjnia całodobowa, serwis na 20 tysięcy opon, zaproponowano mi nawet, żeby działała tam stacja ładowania samochodów elektrycznych.

I to będzie moje najmłodsze „dziecko”. Ale czy na pewno ostatnie, tego nie wiem [śmiech].

Ile w sumie zatrudnia Pan osób?
- 125. A teraz, w kontekście przyszłorocznej inwestycji, potrzebuję jeszcze 10 przyjąć. Ale w Poznaniu nie ma ich na rynku, nie ma bezrobocia. Już dzisiaj prowadzimy rekrutację, żeby tych ludzi zatrzymać do połowy przyszłego roku.

Kończy się 2016 rok. Jaki on był dla grupy Pańskich firm?
- Dla mnie był to rok pracowity, ale bardzo dobry. Mogę nawet powiedzieć, że rok rekordowy, czwarty z rzędu z bardzo dużymi przyrostami. Sprzedaż Lexusa wzrosła o 80 procent, Toyoty o ok. 30 procent, odnotowaliśmy też duży przyrost obrotów na serwisach. Wszędzie jesteśmy w czołówce. Wczoraj przyszły wyniki za mijający rok: oba nasze salony Toyoty są w pierwszej dziesiątce w kraju, a Ujście jest na pierwszym miejscu. W sumie w tym roku w trzech salonach sprzedaliśmy ok. 1700 samochodów. To więcej, niż sprzedają razem wszyscy dealerzy aut w Pile.

Wspomnę tu o tym, że przez cztery lata z rzędu zdobywaliśmy tytuł Najlepszy Diler Toyoty. W 2013 i 2014 roku zostaliśmy zwycięzcą Ligi Mistrzów Toyoty. W tej ostatniej klasyfikacji niebawem znów staniemy na najwyższym pudle za wyniki w 2016 roku. To sukcesy, które cieszą, a zarazem jeszcze silniej motywują do pracy.

Które modele Toyoty cieszą się największą popularnością?
- Bardzo dobrze sprzedają się Auris, Yaris, Verso. Jesteśmy numerem jeden w Polsce w sprzedaży nowego Hiluxa, który wszedł na rynek w sierpniu tego roku. Ale gdyby przewertować sprzedaż w salonie w Ujściu, a jest to rocznie ok. 400 samochodów, to generalnie popyt jest na wszystkie modele, od wysokiej półki do Aygo.

A Pan ma swój ulubiony model?
 - Od 22 lat jest to Land Cruiser. Zależy mi na bezpieczeństwie jazdy i to auto uważam za najodpowiedniejsze.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Mariusz Szalbierz

(msz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

fanfan

8 16

Toyota najlepsze auta, a pan Tadeusz bardzo miły i serdeczny człowiek

09:14, 21.12.2016
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu faktypilskie.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%