W czasach mojego dzieciństwa i młodości nie było internetu i hejtu cyfrowego.
Ale z przemocą, zwłaszcza rówieśniczą, moje pokolenie spotykało się, w szkole i poza nią, codziennie.
Nie była to jednak przemoc, czy to werbalna czy fizyczna, anonimowa.
Moi prześladowcy mieli twarze, imiona, nazwiska.
Często wiedziałem, gdzie mieszkają, kim są ich rodzice.
Więc i skala była znacznie mniejsza.
Choć - z powodu mojej nadwagi w podstawówce- bolały mnie takie przezwiska jak "słonina", "grubas", spaśluch" rzucane w moją stronę przez niektórych kolegów.
Dlatego zacząłem unikać towarzystwa, do którego często z tego powodu mnie nie zapraszano.
I szczerze mówiąc, było mi z tym dobrze.
Wolałem samotne spacery czy książki.
Nie kablowałem, gdy się ze mnie wyśmiewano.
Bo byłoby to niezgodne z niepisanym kodeksem szkolnym.
Miałem inne sposoby, by ich poskromić.
Gdy któryś z prześladowców przekroczył miarę, biłem takowego.
Czasami wygrywałem, czasami wracałem do domu z rozbitym nosem.
Tak czy owak, na jakiś czas taka postawa pomagała.
Choć patrząc z perspektywy czasu, nie było to najlepsze rozwiązanie.
Przyznaję jednak, to mnie na przyszłość zahartowało.
Dziś jednak sytuacja jest inna.
Już dzieciaki w wieku 7 lat mają telefony komórkowe.
W związku z tym ich życie przeniosło się ze świata realnego do wirtualnego.
A tam łatwo o anonimowość.
Zwłaszcza na różnych portalach społecznościowych.
Jak wyliczył NASK, spędzają tam nawet pięć godzin dzienne, w dni powszednie.
I z powodu niedojrzałości emocjonalnej łatwo stają się ofiarami przemocy internetowej.
Kończy się to często depresją, a niekiedy nawet samobójstwem.
Oczywiście, kampanie społeczne, zajęcia w szkołach na temat hejtu są potrzebne.
Podobnie, jak ściganie i karanie takich wirtualnych hien.
Myślę jednak, że niemniej konieczne jest uczenie dzieci, w domu, szkole, jak emocjonalnie mają sobie z hejtem radzić.
Bo się go nigdy całkowicie nie wypleni.
Jak reagować na przemoc rówieśniczą, w każdej postaci by nie wpaść w "doła".
Jak, mimo to, budować własną asertywność i poczucie wartości.
Czyli, w skrócie, jak walczyć by ktoś nas nie zdeptał.
Poznali się w szkole 70 lat temu. Co rok spotykają się
Chyba jedyni co się nie przechwalają i nie obrabiają innym tyłka.
Ona
15:39, 2025-10-01
Hołowni skok do Genewy?
Jak był trzecią nogą Tuska, to wtedy był dobry, a jak chciał mieć swoje odrębne zdanie, to nagle zły.
Dla was
03:49, 2025-10-01
11 tys. zł na początek. Linie lotnicze szukają pracowni
Pisowcy to nie dla was. Wy to tylko podstawówkę macie ukończoną. O znajomości języka angielskiego nie wdpomnę: dys, dys, dys, dys... Dick. A wasz wuc to już w ogóle dramat... Dwa różne buty, łupież, zgnite zęby.
666
18:46, 2025-09-30
Hołowni skok do Genewy?
Niech ten tefałenowski pajac popłacze znowu na fejsie.
Kotłownia
16:44, 2025-09-30
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz